Przejdź do głównej zawartości

To nie tunel szkoli, to instruktor - a tu chyba coraz gorzej


Kolejny raz się zdarzyło, że dostrzegłem niekorzystny wpływ tunelu na szkolenie spadochronowe. Dochodzę do wniosków, że drogi te rozjeżdżają się w różnych kierunkach.
Na filmie, który widzicie skoczek ćwiczy obroty nogami. Robi je sprawnie i bardzo precyzyjnie. Temu nie można zaprzeczyć. Jednak sylwetka, w której spada, jest nierozwojowa.
Wystarczy przejść do kolejnych ćwiczeń: przód - tył, góra - dół, aby dojechać do blokady.
Ręce przyciągnięte pod brodę to niemal podpis tunelowy, to taka namiastka sylwetki manthis, zupełnie niepotrzebnej na tym etapie szkolenia (dwadzieścia kilka skoków), tym bardziej, że nie jest to manthis tylko coś "w podobie" na pewno nie spełniające aerodynamicznie tych warunków, które dają sprawność latania.

Po skoku można też było się domyślać, że uczeń latał z instruktorem tunelowym o dużo drobniejszej budowie ciała, nie zakładając ołowiu. Tzn, że to nie instruktor dopasował się do warunków optymalnych dla ucznia, ale to uczeń walczył jak lew, aby się unosić nad siatką. Stąd złamane biodra, tyłek poniesiony do góry, głowa skierowana do dołu i ręce myszki trzymającej serek.

Do dupy z taką pomocą panowie instruktorzy tunelowi.
Nie interesują mnie nazwiska, mam żal, że reklamowanie tunelu jako narzędzia wspomagania szkolenia spadochronowego staje się coraz bardziej zafałszowane.

Z mojego punktu widzenia powinno wyglądać to tak:


Przygotowanie ćwiczeń
Zanim zacznie się nowe ćwiczenie, powinno ono zostać pokazane i wytłumaczone poza dmuchającą rurą. Tak, aby klient mógł zadać pytania a instruktor wyjaśnić jego wątpliwości. Prowadzenie większości szkolenia na zasadzie: patrz na mnie i rób tak jak ja jest naciągane. Jest oczywiście lepsze dla właściciela tunelu i dla instruktorów, którzy dłużej będą uczyli swojego klienta. Być może proces nauki będzie "fajniejszy" taki bardziej żywiołowy ale moim zdaniem dużo mniej efektywny.

Przygotowanie prędkości
To klient płaci za tunel. To do jego budowy ciała powinna zostać dopasowana prędkość strug powietrza. Do jego budowy ciała instruktor powinien dopasować się. Jeśli duży chłop szura po siatce z dupskiem wypiętym do góry, to znaczy, że prędkość jest za mała i właśnie dochodzi do nieetycznego dojenia kasy z szanownego klienta

Latanie instruktora powinno mieć uzasadnienie
Odnoszę wrażenie, że instruktorzy tunelowi dość nieetycznie prują sobie godziny w tunelu za kasę swoich uczniów. Na zasadzie: nie wychodzi ci? no zobacz jak ja zrobię to zajebiście po raz 1345. Jeszcze ci nie wychodzi, no to zobacz jak ja to zajebiście zrobię...
Instruktor ma szkolić a nie sobie latać. Jeśli lata, to na usługach klienta, który płaci.

Szanowni skoczkowie. Jeśli chcecie się w tunelu czegoś nauczyć, to poobserwujcie pracę kilku instruktorów. Wybierzcie tego, który ma czas dla swoich studentów, który im poza tunelem tłumaczy, czego od nich chce, który dba o prawidłową sylwetkę.
Na początku ustalcie, czy chodzi wam o radosne przewietrzenie pośladków, czy chcielibyście się czegoś nauczyć. Jeśli nauczyć, to zapytajcie jak to będzie wyglądało. Zacznijcie wymagać, zacznijcie o siebie dbać, bo inaczej dojdzie do totalnego zdziczenia, gdzie będziecie wleczeni w tunelu jak turyści. Kombinezon, kask, bohater instruktor, góra - dół za rączki, do kamerki, kciuk do góry, uśmiech to mamy i taty i wypierdaty. Film na fejsa i tyle co umieliście to umiecie. Tunel zaliczony.

Nie tak powinno być.
Do instruktorów nie apeluję, bo ci szkolą dobrze, to nie ma co do nich apelować. Ci co nie szanują klientów to i tak nie zrozumieją czego chcę.

Komentarze

  1. Z czasem może dojść do wąskiej specjalizacji. Będzie tylko instruktor tunelowy i instruktor skaczący. Teoretyk i praktyk. Jeszcze kilka lat i obsługa w tunelu będzie pokroju obsługi w wesołym miasteczku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba brać pod uwagę, że nieskaczących klientów będzie coraz więcej. Tunele mają zapewne przygotowaną na to strategię. W tłumie radośnie brykających w pleksi rurze będzie coraz mniej skoczków (proporcjonalnie)

      Usuń
  2. Iwan, Ty to jesteś gość :) Oglądam wszystkie filmy z Twojego kanału. Chłonę więdzę jak gąbka (z praktyką gorzej, ale w tym rok zamierzam rozpocząć swoją przygodę z AFF).
    Mam wylatane już 50min w tunelu. Poniżej filmik z mojego ostatniego treningu.
    Napisz proszę, patrząc swoim fachowym okiem czy u mnie widać jakieś niekorzystne efekty szkolenia w tunelu (które mogłyby utrudniać mi latanie po niebie) i czy sylwetka, którą mam w tunelu jest znośna przekładając ją na niego.
    Rozumiem, że tutaj chodzi głównie o to, że skoczek jest źle wygięty i że trzyma ręce 'przy sobie'
    https://www.youtube.com/watch?v=1bs9HipwQmg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest źle ;) Sylwetka box, czyli do AFF w sam raz. Troszkę za bardzo wyginasz kręgosłup a nie biodra, przez co możesz odczuwać bóle w odcinku lędźwiowym. Wydaje mi się, że po 50 minutach to można by wycisnąć więcej ale krzywdy nikt Ci nie zrobił. A uwierz, że widziałem już filmy, które są dowodem na to, że ludzie po prostu wypieprzają pieniądze w powietrze. A co do AFF to zrób sobie wakacje i przyjedź do mnie, jak podoba Ci się kanał YT to rzeczywistość spodoba Ci się jeszcze bardziej

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Samolot An-2

An-2 to dwupłatowy samolot wielozadaniowy klasy STOL (Short Take Off and Landing). Długość drogi rozbiegu i dobiegu to około 200 metrów. Antek wyposażony jest w gwiazdowy silnik wolnossący, któremu mocy na małych wysokościach wystarcza do przewożenia niemal dwóch ton balastu. Jednak wraz ze wzrostem wysokości, gdy spada ciśnienie powietrza, brak wystarczającej ilości tlenu dusi koniki mechaniczne z początkowej wartości 1000.

Wypadek Pabla

Nie mogę pozbierać myśli. Może pisanie jakoś się do tego przyczyni. Pablo dziś zginął podczas skoku tandemowego. Poznałem go na wyjeździe do Hiszpanii kilkanaście lat temu, gdy robił ze mną swój AFF. Zawsze uśmiechnięty, pełen energii, sypiący dobrej jakości dowcipami jak z rękawa. Podczas szkolenia nie szło mu świetnie, jeden z moich palców nadal jest wykrzywiony po tym, jak łapałem go z obrotów. Zaskoczył mnie wtedy swoją postawą. W żaden sposób nie załamywał się, nie biadolił tylko trenował na ziemi i skakał aż wyszło mu tak, jak tego chciał. Potem miałem okazję przekonać się, że taki miał charakter. Poznałem go jako uporządkowanego i bardzo zadaniowego człowieka. Skrupulatnie realizował swoje zamierzenia. Kilka lat później nauczyłem go jak skakać w tandemie. Na tandemie zakończyło się jego życie. Żona, dwoje małych dzieci. Młody człowiek, więc najpewniej też rodzice. Mama, dzień mamy. Wiem, że los dopada na przeróżne sposoby. Wypadki komunikacyjne, choroby. Co komu pisan...

Skoki na linę tzw static line

Dziwnie brzmi dla skoczka określenie skoki na linę. Tak jakby ktoś wskakiwał na linę. To nieco przestarzałe określenie wiąże się z nieco przestarzałą metodą szkolenia. Owszem nadal szkolenie podstawowe metodą static line jest uprawiane ale wiąże się to zwykle z faktem posiadania samolotu z silnikiem tłokowym, który nie daje rady wdrapać się na porządną wysokość. Static Line to skoki z małych wysokośc, pozostałość po wojskowych desantach Skoki na linę to tradycja komandosów . W ramach działań operacyjnych duża liczba desantowców musiała być wyrzucona w krótkim czasie z możliwie najniższej wysokości. Dlatego wyposażeni byli w spadochrony z systemem natychmiastowego otwarcia. Ten system opierał się w swej konstrukcji na linie statycznej. Stalowa, cienka linka w osłonie z brezentu, połączona z taśmą tekstylną prowadziła zazwyczaj do pokrowca spadochronu głównego. Podłączona przez wyrzucającego do grubszej, rozpiętej na pokładzie liny specjalną klamrą zaczynała swoją pracę, gdy de...