Przejdź do głównej zawartości

Szkolenie, czyli kopia kopii, która ma zastąpić rzeczywistość

Obraz rzeczywistości


Często podczas szkoleń dopadała mnie refleksja o tym, jak młody skoczek buduje sobie obraz spadochronowej rzeczywistości. To bardzo potrzebny mi element interakcji w procesie nauczania. Spójny obraz, zaakcentowane najważniejsze zagrożenia, wreszcie zainteresowanie zdobywaniem wiedzy i umiejętności to mój prywatny spokój sumienia towarzyszący usamodzielnianiu kolejnych spadochroniarzy.

Oczywiście obraz ten, nawet jeśli jest regularnym zarysem zawsze stanowi mniej lub bardziej udaną próbę odwzorowania rzeczywistości. Sztuką więc jest używanie narzędzi i zachowanie wrażliwości, które nawet najprostsze odbicie utworzą tak, że będzie ono funkcjonować prawidłowo w głowie skoczka.

Zarys, szkic, fotografia, czy hologram?

Na potrzeby dalszego wywodu wprowadzę więc pewną paralelę.
Wyobraźmy sobie domek, który stoi w urokliwym miejscu i nasz obraz tegoż domku. Trzeba pogodzić się z faktem, że nawet mieszkając w nim przez lata, nie osiągniemy obrazu zgodnego z rzeczywistością, gdyż sami stanowimy element tejże rzeczywistości. Ale chodząc wokół niego dostrzegamy i zapamiętujemy coraz więcej szczegółów. Budujemy jego odwzorowanie w naszym umyśle.

Możemy więc brnąć w szczegóły, ale umysł ucznia nie jest na to gotowy, szczegóły mogą się poplątać w bardzo groźny w skutkach sposób. Trzeba więc wytłumaczyć rzeczy tak, aby były spójne, sensowne i pozwalały na bezpieczne rozpoczęcie eksplorowania rzeczywistości. Schemat, plan, mapę, wskazówki, które będą tak dobre, że uczeń nie zrobi sobie krzywdy a jednocześnie tak proste, aby można z nich korzystać w stanie wysokiego stresu.

Takie rysunki staram się budować w głowach studentów. Gdy wracają na dalsze szkolenie dorzucam więcej szczegółów i zwracam uwagę na detale, uzupełniam szkic o kolory. Oczywiście każdy na własną rękę poprawia jakość tego obrazu. To jego obowiązek wobec samego siebie. Aktywność, która może przesądzić o tym kiedy i jak umrą.

Tyle, że ja też mam niepełny obraz...

Sprawa więc trochę się komplikuje. Instruktor tworzy szkic na podstawie własnego rysunku. Może powielać aberracje, może koncentrować się na szczegółach, które nie tyle nawet są niepotrzebne, co w ogóle mogą nie istnieć w rzeczywistości.
Tak też się dzieje. Przez lata obserwacji weryfikuję niektóre fragmenty obrazu. Dostrzegam, że przekazywałem coś, co zapewne dane mi było od moich instruktorów, od egzaminatorów a w rzeczywistości nie istnieje. Cały czas wykreślam i dorysowuję, zastanawiam się, które szczegóły warto podać, na którym etapie szkolenia.
To ciągły proces, który nie ma końca. Kręta droga do perfekcji, której nie da się osiągnąć. Nawet jeśli stworzę w głowie fotografię rzeczywistości, zgromadzę i utrwalę informację o fakturze materiałów, o ich zapachu, zobaczę i zapamiętam ten przykładowy domek z każdej strony, dowiem się o konstrukcji fundamentów i tak zawsze będzie to odbiegało od rzeczywistości.

Zagrożeniem są ci, którzy wiedzą lepiej

Wierzę, że wątpliwości są darem, który pcha nas w zgłębianiu wiedzy, pozwalają ważyć decyzje. Rozwijają i utrzymują nas w ciągłym szacunku do interakcji z otoczeniem. Jednak na drodze każdego skoczka pojawiają się groźni przestępcy, piewcy głupoty i pewności siebie. Zdobywcy przekonania o zgromadzeniu wiedzy.
Każdy z nas może popaść w taką iluzję posiadania wiedzy, której w istocie nie da się posiąść.
Po zakończeniu szkolenia podstawowego wychodzimy z obrazem, który trudno zweryfikować. Zapytamy więc studenta, co widzisz:
"No jak to co, domek widzę. Ma dwie kondygnacje, schody a obok rośnie drzewo"
Zapytamy więc, z której strony rośnie drzewo i jakiego koloru jest dach i wtedy okaże się, że obraz rzeczywistości jest niepełny.
Doświadczony skoczek może już to wiedzieć, bo na swojej drodze rozbił sobie boleśnie nos o drzewo, które myślał, że stoi z drugiej strony.
Instruktor wie nawet jak wygląda domek z drugiej strony, może też wiedzieć, że stoi tam zaparkowany motocykl. Ale jeśli nie da sobie przestrzeni na dalsze zdobywanie wiedzy stanie się zagrożeniem, bo umysł płata figle.

Nigdy nie zbudujemy pełnego obrazu, ale świadomość tego ograniczenia i dążenie do ciągłego pogłębiania wiedzy jest jedyną prawidłową ścieżką. To droga samorozwoju, to droga czystego sumienia i znalezienia w skokach więcej niż tylko wypadania z samolotu.

Świadomość ułomności zbudowanego w umyśle obrazu rzeczywistości to również niezwykle istotny punkt wyjściowy do kolejnych rozważań. Jak określić swoje własne ograniczenia, jak dozować natężenie wybieranych doświadczeń, aby żyć i się nie zabić.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Samolot An-2

An-2 to dwupłatowy samolot wielozadaniowy klasy STOL (Short Take Off and Landing). Długość drogi rozbiegu i dobiegu to około 200 metrów. Antek wyposażony jest w gwiazdowy silnik wolnossący, któremu mocy na małych wysokościach wystarcza do przewożenia niemal dwóch ton balastu. Jednak wraz ze wzrostem wysokości, gdy spada ciśnienie powietrza, brak wystarczającej ilości tlenu dusi koniki mechaniczne z początkowej wartości 1000.

Wypadek Pabla

Nie mogę pozbierać myśli. Może pisanie jakoś się do tego przyczyni. Pablo dziś zginął podczas skoku tandemowego. Poznałem go na wyjeździe do Hiszpanii kilkanaście lat temu, gdy robił ze mną swój AFF. Zawsze uśmiechnięty, pełen energii, sypiący dobrej jakości dowcipami jak z rękawa. Podczas szkolenia nie szło mu świetnie, jeden z moich palców nadal jest wykrzywiony po tym, jak łapałem go z obrotów. Zaskoczył mnie wtedy swoją postawą. W żaden sposób nie załamywał się, nie biadolił tylko trenował na ziemi i skakał aż wyszło mu tak, jak tego chciał. Potem miałem okazję przekonać się, że taki miał charakter. Poznałem go jako uporządkowanego i bardzo zadaniowego człowieka. Skrupulatnie realizował swoje zamierzenia. Kilka lat później nauczyłem go jak skakać w tandemie. Na tandemie zakończyło się jego życie. Żona, dwoje małych dzieci. Młody człowiek, więc najpewniej też rodzice. Mama, dzień mamy. Wiem, że los dopada na przeróżne sposoby. Wypadki komunikacyjne, choroby. Co komu pisan...

Skoki na linę tzw static line

Dziwnie brzmi dla skoczka określenie skoki na linę. Tak jakby ktoś wskakiwał na linę. To nieco przestarzałe określenie wiąże się z nieco przestarzałą metodą szkolenia. Owszem nadal szkolenie podstawowe metodą static line jest uprawiane ale wiąże się to zwykle z faktem posiadania samolotu z silnikiem tłokowym, który nie daje rady wdrapać się na porządną wysokość. Static Line to skoki z małych wysokośc, pozostałość po wojskowych desantach Skoki na linę to tradycja komandosów . W ramach działań operacyjnych duża liczba desantowców musiała być wyrzucona w krótkim czasie z możliwie najniższej wysokości. Dlatego wyposażeni byli w spadochrony z systemem natychmiastowego otwarcia. Ten system opierał się w swej konstrukcji na linie statycznej. Stalowa, cienka linka w osłonie z brezentu, połączona z taśmą tekstylną prowadziła zazwyczaj do pokrowca spadochronu głównego. Podłączona przez wyrzucającego do grubszej, rozpiętej na pokładzie liny specjalną klamrą zaczynała swoją pracę, gdy de...