Przejdź do głównej zawartości

Czy jestem wrogiem PKBWL?

Nie ukrywam, że dzisiaj żuchwa mi opadła, gdy na naszej grupie na FB zobaczyłem niezwykle nieelegancki wpis.
Pomyślałem sobie, że różnie to bywa. Może to taki ostry humor i tyle. Okazało się, że nie. Bardzo krótko po tym czasie dowiedziałem się z innego wpisu, że mam do czynienia z nowym członkiem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

No i co ja mam teraz zrobić?

Chyba przyjdzie mi zamknąć kanał YT, na którym tłumaczę skoczkom mój punkt widzenia dotyczący bezpieczeństwa i techniki skoków.
Po co taki kanał? Przecież teraz już się nie dyskutuje na temat wypadków tylko czeka na werdykt komisji, który trzeba wykuć na pamięć. Bynajmniej nie myśleć, nic nie kwestionować, po prostu przyjąć i wdrożyć. Oto nowe, polskie bezpieczeństwo lotnictwa cywilnego. Brawo!
Brawo, kolejny przejaw buty i bezczelności.


Otóż Komisjo,

chciałbym przypomnieć, że jeszcze nie zostało zbudowane zaufanie do działania tego organu bezpieczeństwa. Nadal skoczkowie i instruktorzy nie wierzą w intencje. Znowu, sądząc po jakości wypowiedzi, będzie można spodziewać się brania za mordę kadry szkoleniowej. To nie wpływa na bezpieczeństwo.

Otóż Skoczkowie,

Urząd Lotnictwa Cywilnego nie powinien mieć wpływu na działanie Komisji. Komisja winna być niezależnym podmiotem badającym przyczyny wypadków. To system kontroli jakości i bezpieczeństwa. Jeśli zostanie znalezione jakieś uchybienie proceduralne to PKBWL powinna to znaleźć i być może pomóc uszczelnić system. Do tego bardzo potrzebna jest współpraca ze strony całego środowiska spadochronowego. Jakość raportów dotyczących zdarzeń, w których nie doszło do śmierci lub ciężkich urazów to podstawa. Ale, żeby to miało miejsce to ludzie nie mogą "bać się" komisji. Powinni rozumieć, że to istotny organ, który dba o ich - skoczków bezpieczeństwo.
Ale każdy organ składa się z tkanek. Tkanki z komórek. Ten organ składa się z ludzi. Ludzi, którzy powinni szanować innych skoczków, dla których są w służbie. Tak, są w służbie. Pieniądze z budżetu są wydawane dla zachowania bezpieczeństwa skoków i lotów.

Szanowny członku PKBWL, którego nieco poniosło. Nie jestem dla Was żadną konkurencją. Nie jestem żadną instytucją. Jestem tylko instruktorem z dość sporym doświadczeniem i chęcią przekazywania wiedzy, którego dręczą demony strachu o możliwe do zaistnienia wypadki i katastrofy. Zawsze współpracowałem, o ile ktoś chciał (osoba, czy organizacja) pomocy w kwestiach bezpieczeństwa.
Nie jestem i nie byłem wrogiem PKBWL, nawet teraz, przy dość mętnych "dobrych" zmianach. Pomimo mojej awersji do partii rządzącej nie mam wątpliwości, że bezpieczeństwo skoczków jest ważniejsze niż układy polityczne.
Nie wypada tak rozpoznawalnej instytucji i ich członkom tak się wyrażać. Nie warto tego robić. Nie warto w tym niewielkim środowisku dzielić na MY i ONI. To tylko wpłynie na zator informacyjny.

Ja i tak będę dalej tworzył. Nagrywał, pisał, analizował. Tak mnie wychowano, że jeśli mam swoje zdanie i uważam, że może komuś się ono przydać to je wyrażę. A więc uprzejmie proszę o troszkę więcej taktu i współpracy. Jestem bowiem ostatnią osobą, z którą warto walczyć. Powiem swoje i tak, bo robiłem to całe życie i już jestem za stary, aby to zmieniać.

Przepraszam PKBWL, gdyż dowiedziałem się właśnie, że to członek innej komisji, komisji wojskowej, co nie za wiele zmienia jeśli chodzi o jego zachowanie. Nie będę tekstu kasował, bo nadal pozostaje on z sensem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Samolot An-2

An-2 to dwupłatowy samolot wielozadaniowy klasy STOL (Short Take Off and Landing). Długość drogi rozbiegu i dobiegu to około 200 metrów. Antek wyposażony jest w gwiazdowy silnik wolnossący, któremu mocy na małych wysokościach wystarcza do przewożenia niemal dwóch ton balastu. Jednak wraz ze wzrostem wysokości, gdy spada ciśnienie powietrza, brak wystarczającej ilości tlenu dusi koniki mechaniczne z początkowej wartości 1000.

Wypadek Pabla

Nie mogę pozbierać myśli. Może pisanie jakoś się do tego przyczyni. Pablo dziś zginął podczas skoku tandemowego. Poznałem go na wyjeździe do Hiszpanii kilkanaście lat temu, gdy robił ze mną swój AFF. Zawsze uśmiechnięty, pełen energii, sypiący dobrej jakości dowcipami jak z rękawa. Podczas szkolenia nie szło mu świetnie, jeden z moich palców nadal jest wykrzywiony po tym, jak łapałem go z obrotów. Zaskoczył mnie wtedy swoją postawą. W żaden sposób nie załamywał się, nie biadolił tylko trenował na ziemi i skakał aż wyszło mu tak, jak tego chciał. Potem miałem okazję przekonać się, że taki miał charakter. Poznałem go jako uporządkowanego i bardzo zadaniowego człowieka. Skrupulatnie realizował swoje zamierzenia. Kilka lat później nauczyłem go jak skakać w tandemie. Na tandemie zakończyło się jego życie. Żona, dwoje małych dzieci. Młody człowiek, więc najpewniej też rodzice. Mama, dzień mamy. Wiem, że los dopada na przeróżne sposoby. Wypadki komunikacyjne, choroby. Co komu pisan...

Skoki na linę tzw static line

Dziwnie brzmi dla skoczka określenie skoki na linę. Tak jakby ktoś wskakiwał na linę. To nieco przestarzałe określenie wiąże się z nieco przestarzałą metodą szkolenia. Owszem nadal szkolenie podstawowe metodą static line jest uprawiane ale wiąże się to zwykle z faktem posiadania samolotu z silnikiem tłokowym, który nie daje rady wdrapać się na porządną wysokość. Static Line to skoki z małych wysokośc, pozostałość po wojskowych desantach Skoki na linę to tradycja komandosów . W ramach działań operacyjnych duża liczba desantowców musiała być wyrzucona w krótkim czasie z możliwie najniższej wysokości. Dlatego wyposażeni byli w spadochrony z systemem natychmiastowego otwarcia. Ten system opierał się w swej konstrukcji na linie statycznej. Stalowa, cienka linka w osłonie z brezentu, połączona z taśmą tekstylną prowadziła zazwyczaj do pokrowca spadochronu głównego. Podłączona przez wyrzucającego do grubszej, rozpiętej na pokładzie liny specjalną klamrą zaczynała swoją pracę, gdy de...