Latanie z kamerą - tylko dla skoczków 200+
Kamery niemal każdego dnia zmniejszają swoje gabaryty i zwiększają możliwości. Mają już wbudowane moduły GPS, można uruchamiać je pilotem wyposażonym w kolorowy wyświetlacz, przesyłać obraz przez wbudowany moduł WiFi itp a pomimo tego wszystkiego nadal stanowią zagrożenie dla młodego skoczka.
Ile już razy musiałem tłumaczyć jak chłop krowie na rozstajnych drogach, że skoki z kamerą są dopuszczalne dopiero po przekroczeniu dwustu skoków. Za każdym razem widzę po reakcjach, że jest to niezrozumiane. Spróbuję więc przedstawić pewien punkt widzenia, który może lepiej naświetli sprawę latania skoczków nowicjuszy z kamerą.
Co straci ludzkość?
Jakież to wspaniałe materiały straci cywilizacja homo sapiens przez to, że mając mniej niż 200 skoków nie weźmie się ze sobą kamery w powietrze? Raczej dorobek artystyczny
niewiele ucierpi. Mając mniej niż dwieście skoków zazwyczaj można liczyć na produkcję typu ‚piksel w przestrzeni’ albo ‚wirujący horyzont’. Oczywiście oczami nowicjusza to naprawdę mógłby być fantastyczny materiał filmowy ale to co widzą oczy odbiega od tego co rejestruje kamera. Impresjonistyczne przebitki obrazów zapamiętanych przez mózg pozostają w dużym rozjeździe z realistycznie nagrywającą kamerą. Lepiej więc ten krótki czas (200 skoków to nie jest wielkie cierpienie oczekiwania) poświęcić na poprawienie swojej sylwetki, podniesienie umiejętności relatywnego przemieszczania się podczas swobodnego spadania, naukę prawidłowego oddzielenia od samolotu z dobrym kadrowaniem itp.Trening czyni mistrza.
Wyobraźmy sobie, że młody kamerzysta to taki niedoszły tyczkarz. Przychodzi do klubu sportowego i nie może znaleźć żadnego trenera bo wszyscy właśnie skaczą o tyczce w tandemie albo skaczą z kimś innym o tyczce w AFF. Delikwent bierze więc tyczkę i zaczyna skakać. Nie trafia w gniazdo, nie umie zrobić nabiegu, brakuje mu siły, kondycji, sprężystości. Wreszcie przy którejś próbie udaje mu się fuksem wsadzić tyczkę w gniazdo, wybija się, pięknie leci i spada obok gąbki. To może boleć.
Trening filmowania (jeśli kogoś aż tak bardzo to swędzi karmicznie) można zacząć jeszcze zanim będzie można założyć kamerę na kask. Wiele trzeba się nauczyć, nie tylko o zasadach fotografowania, filmowania, kadrowania. Wiele trzeba się nauczyć odnośnie nagrywania w swobodnym spadaniu, na temat dobrego kąta, dobrej ekspozycji na światło itp. Ale to też jest pikuś, bo sęk w tym aby nie spaść obok gąbki w zaaferowaniu filmowania. Sęk też aby ktoś inny nie spadł obok tej gąbki gdy my sobie próbujemy.
Zanim więc przyjdzie ten upragniony moment można potrenować i nauczyć się:
- Obsługi kamery,
- Zasad dobrej ekspozycji świetlnej ,
- Prawidłowego oddzielania się od samolotu z utrzymaniem w kadrze filmowanej osoby,
- Swobody przemieszczania się w powietrzu,
- Patrzenia oczodołami (czyli kierowania kamery na obiekt głową - można trenować na ziemi po podłączeniu kamery do tableta),
- Obsługi oprogramowania do obróbki filmów,
- Umiejętności latania na czaszy i dobrego lądowania,
Latanie na czaszy
Zapytacie co ma piernik do wiatraka a zawsze znajdzie się jakiś sprytek co powie; mąkę. Co ma latanie na czaszy do filmowania? Dużo więcej niż poprzedni przykład. Skoczek nowicjusz zazwyczaj lata głupio na spadochronie, z czasem może mu się to utrwalić i będzie podniebną zakałą społeczną.
W początkowej fazie skakania (najtrudniejszy jest pierwszy tysiąc skoków, potem to już jakoś idzie) świadomość ruchu w otoczeniu innych skoczków jest mizerna. Jest skoczek A, który sądzi że świat zbudowany jest na zasadach A-centryzmu, skoczek B, który myśli o B-centryzmie itd. Razem na niebie mogą łatwo się pozabijać. Nie znają, lub nie chcą stosować zasad bezpieczeństwa bo myślą tylko o swoich fantastycznych ewolucjach w swobodnym spadaniu, po otwarciu prują spiralkami do ziemi aby szybko polecieć jeszcze raz do góry.
W początkowej fazie skakania (najtrudniejszy jest pierwszy tysiąc skoków, potem to już jakoś idzie) świadomość ruchu w otoczeniu innych skoczków jest mizerna. Jest skoczek A, który sądzi że świat zbudowany jest na zasadach A-centryzmu, skoczek B, który myśli o B-centryzmie itd. Razem na niebie mogą łatwo się pozabijać. Nie znają, lub nie chcą stosować zasad bezpieczeństwa bo myślą tylko o swoich fantastycznych ewolucjach w swobodnym spadaniu, po otwarciu prują spiralkami do ziemi aby szybko polecieć jeszcze raz do góry.
Do 200 skoków raczej nie ma co myśleć, że doświadczenia nauczą ich pokory. Nie można też oczekiwać, że znajdą się ‚niemili’ instruktorzy, którzy wytłumaczą im, że właśnie popełniają błędy. Dlatego lepiej, mądrzej i sprawniej jest odjąć jedno z zagrożeń utraty resztki świadomości jaką jest kamera.
Kamera ściąga bowiem uwagę skoczka. Mimowolnie skoczek angażuje część mózgu w analizę nagrywanego podczas skoku materiału. Niejako ciągle kadruje otoczenie, nagrywa swoją czaszę, widoki, chmury, lasy itp. Odciąga to jego uwagę od swojego bezpieczeństwa i od bezpieczeństwa innych.
Niech skoczkowie 200+ zdadzą sobie pytanie, czy chcieliby być w wylocie szesnastoosobowym, gdzie reszta skoczków, powiedzmy 50-60 skoków ma zamontowane kamerki i sobie robią filmy. Ja bym się z tego od razy wymiksował. Mam rodzinę, mam dzieci i nie chcę stracić swojej radości życia. Przy splątaniach bywa, że jedna osoba jest zupełnie niewinna. Była po prostu w złym miejscu, i w złym czasie. Ja nie chcę być tą niewinną osobą (winną oczywiście też nie)
Sytuacje awaryjne
Kamera na kasku to szczególne sytuacje awaryjne. Zaczepienia czaszy głównej, splątania z innymi skoczkami, zaczepiania startującego zapasu itp. Wymagają dużo przemyślenia i trochę treningu na ziemi. Mając mniej skoków niż dwieście skoczkowie zwykle nawet nie wiedzą jak pokierować rozładunkiem uszkodzonego w powietrzu samolotu a co dopiero takie ‚wyuzdane’ awarie z kamerą. Przecież wszyscy skaczą z kamerami, dlaczego akurat taki as jak skoczek A ma nie skakać. No bo reszta alfabetu skoczków chce mieć święty spokój, chce mieć wrażenie bezpieczeństwa. Ten początek kariery jest przeznaczony na poznawanie właściwości spadochronów, na nabywanie umiejętności swobodnego spadania, na przygotowywanie sobie planów awaryjnych a nie na latanie z kamerą. Ten czas, to również dobry czas na wytrenowanie i utrwalenie normalnej procedury awaryjnej, takiej jak podczas szkolenia AFF.
Odczepiana kamera lub kask
System odcinania kamery daje pewne wrażenie bezpieczeństwa, szczególnie jeśli zaczepi się nam miękki pilocik, lub element spadochronu głównego. Na wielu strefach zagranicznych można spotkać się z wymogiem prezentacji umiejętności pozbywania się kasku przy użyciu jednej ręki. Instruktor trzyma kask a delikwent używając jednej ręki ma w parę sekund pozbyć się kasku. Dobrze wziąć to pod uwagę przy zamawianiu swojego kasku. Dobrze też przetrenować sobie to przed sezonem razem z treningiem procedury awaryjnej.
Zanim więc instruktor odpowie nowicjuszowi dlaczego NIE może skakać z kamerą mając mniej niż 200 skoków niech nowicjusz odpowie instruktorowi DLACZEGO I PO CO ma już skakać z kamerą.
Wymóg 200 skoków obejmuje również latanie na wingsuit oraz budowanie formacji na otwartych spadochronach. I to również ma sens.
PS.
Jak młodzi skoczkowie mają podchodzić z respektem do latania z kamerą mając za przykład doświadczonych kolegów lub nawet instruktorów, którzy wykazują się nonszalancją nawet podczas szkolenia AFF. Na zdjęciu widać instruktorów, którzy pokazali zębiska inteligencji. Prowadzący instruktor (pomimo tego, że jest kamerzysta z przodu, który całą sytuację utrwalił) ma zamontowaną kamerę GoPro pomimo, że pilocik studenta jest właśnie z prawej strony. Taką kamerę prędzej mógłby mieć secondary. O tym jak montować kamery i jak montować systemy odczepiania - w niedalekiej przyszłości
Komentarze
Prześlij komentarz