Przejdź do głównej zawartości

Nie pierwszy raz zaczyna się nieelegancka gra o klienta

Informacja pozornie bez ładu i składu

Na portalu internetowym TVN pojawiła się informacja o kamerze GoPro jako przyczynie poważnego urazu głowy Michaela Schumachera.

Zimą kierowca rajdowy i skoczek spadochronowy podczas jazdy na nartach przewrócił się i doznał urazu głowy. 
Pozostawał w śpiączce przez bardzo długi czas, nie rokował na przeżycie ale znowu wywinął się. Jednak stan, w jakim jest przekreśla (raczej, bo kto to wie na pewno) jego dalszy, aktywny tryb życia.

Schumacher = adrenalina

Niewątpliwie Szumi kojarzy się z ekstremalnym stylem, z adrenaliną i ryzykiem.
Po wielu miesiącach od wypadku wypływają jakieś informacje, które są trochę głupie i niespójne a jedyne, co w nich się pojawia jako zauważalne to marka kamery.

Początkowo przyszło mi na myśl, że to nieelegancka konkurencja próbuje się dobrać do dupska GoPro. Ale w żadnym fragmencie nie ma wzmianki o jakimś konkurencyjnym wyrobie.

Konkurencja niewątpliwie rośnie.

GoPro wpasowało się w niszę jadąc na fali (dosłownie bo wszystko zaczęło się od surfingu) adrenaliny. Producent poskładał z dość przeciętnych komponentów produkt, który był prosty do montażu, odporny na uszkodzenia, wodoodporny i doskonale wypromowany przez przedstawicieli sportów ekstremalnych. Nie miejmy złudzeń, że rynek spadochronowy jest jednym z bardziej spektakularnych i służy tylko pośrednio do sprzedaży kamerek. Szary zjadacz chleba jadąc na wakacje do Tunezji chce mieć taką kamerkę bo mu się kojarzy z adrenaliną. On też będzie Hero i zrobi sobie jakiś film z basenu albo po pijaku skoczy z balkonu na trawnik.
Rynek jest duży, chłonny a elektronika w produkcji coraz tańsza. Zarówno znani producenci jak i jakieś firmy krzak chcą sobie ogrzać dłonie przy ogniu podnieconym przez ekstremę rzuconym w przesuszone nudną sianko szarości.
Można by więc oczekiwać, że to konkurencja atakuje. Ale chyba jednak nie.

Przekaz jest jednak prosty: 

  • Kamera GoPro przyczyną tragedii Szumiego,
  • Mocowanie kamery tak silne, że kask nie wytrzymał,
  • Schumacher był niezniszczalny na torze, skakał, dokazywał ale pokonała go kamera GoPro,
  • Biedna firma odnosi straty na giełdzie (z powodu słabego kasku i słabego Szumiego),

Wygląda więc na to, że firma faktycznie odnotowuje starty na rynku na rzecz innych producentów. Zaczyna więc łapać się jak tonący brzytwy wypromowanej doskonale nazwy i rozpoznawalności swojego produktu.
Dziennikarze sami z siebie nic nie robią a już na pewno nic, co jest związane z nazwą produktu. Też chcieliby ogrzać dłonie przy szeleszczących zielonych więc po co mieliby robić coś za darmo.

Wydaje się więc, że mamy do czynienia z szytą grubymi nićmi kaczką dziennikarska. Podpuchą i wykorzystaniem wizerunku Schumachera oraz jego tragedii w celu podniesienia sprzedaży kamerek.

Uwaga kamery, niezależnie od modelu i od producenta stanowią wzrost zagrożenia. Obniżają koncentrację i w pewnym stopniu stanowią dodatkowy czynnik sprawczy zaistniałego wypadku. Ale głupotą jest myślenie, że wyrób jednego producenta jest mniej lub bardziej bezpieczny. Dopiero połączenie użytkownika z produktem stanowi ognisko zapalne.
Więcej na temat skoków spadochronowych z kamerą

Link do tej dziennikarskiej porażki

Komentarze

  1. Zagadnienie GoPro i wypadku Schmachera - jak to zwykle bywa wiadomości o rzekomym związku z urazami okazały się nieprawdziwe.
    http://www.f1talks.pl/2014/10/14/schuma ... era-gopro/

    Rafał Bułka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Samolot An-2

An-2 to dwupłatowy samolot wielozadaniowy klasy STOL (Short Take Off and Landing). Długość drogi rozbiegu i dobiegu to około 200 metrów. Antek wyposażony jest w gwiazdowy silnik wolnossący, któremu mocy na małych wysokościach wystarcza do przewożenia niemal dwóch ton balastu. Jednak wraz ze wzrostem wysokości, gdy spada ciśnienie powietrza, brak wystarczającej ilości tlenu dusi koniki mechaniczne z początkowej wartości 1000.

Wypadek Pabla

Nie mogę pozbierać myśli. Może pisanie jakoś się do tego przyczyni. Pablo dziś zginął podczas skoku tandemowego. Poznałem go na wyjeździe do Hiszpanii kilkanaście lat temu, gdy robił ze mną swój AFF. Zawsze uśmiechnięty, pełen energii, sypiący dobrej jakości dowcipami jak z rękawa. Podczas szkolenia nie szło mu świetnie, jeden z moich palców nadal jest wykrzywiony po tym, jak łapałem go z obrotów. Zaskoczył mnie wtedy swoją postawą. W żaden sposób nie załamywał się, nie biadolił tylko trenował na ziemi i skakał aż wyszło mu tak, jak tego chciał. Potem miałem okazję przekonać się, że taki miał charakter. Poznałem go jako uporządkowanego i bardzo zadaniowego człowieka. Skrupulatnie realizował swoje zamierzenia. Kilka lat później nauczyłem go jak skakać w tandemie. Na tandemie zakończyło się jego życie. Żona, dwoje małych dzieci. Młody człowiek, więc najpewniej też rodzice. Mama, dzień mamy. Wiem, że los dopada na przeróżne sposoby. Wypadki komunikacyjne, choroby. Co komu pisan...

Skoki na linę tzw static line

Dziwnie brzmi dla skoczka określenie skoki na linę. Tak jakby ktoś wskakiwał na linę. To nieco przestarzałe określenie wiąże się z nieco przestarzałą metodą szkolenia. Owszem nadal szkolenie podstawowe metodą static line jest uprawiane ale wiąże się to zwykle z faktem posiadania samolotu z silnikiem tłokowym, który nie daje rady wdrapać się na porządną wysokość. Static Line to skoki z małych wysokośc, pozostałość po wojskowych desantach Skoki na linę to tradycja komandosów . W ramach działań operacyjnych duża liczba desantowców musiała być wyrzucona w krótkim czasie z możliwie najniższej wysokości. Dlatego wyposażeni byli w spadochrony z systemem natychmiastowego otwarcia. Ten system opierał się w swej konstrukcji na linie statycznej. Stalowa, cienka linka w osłonie z brezentu, połączona z taśmą tekstylną prowadziła zazwyczaj do pokrowca spadochronu głównego. Podłączona przez wyrzucającego do grubszej, rozpiętej na pokładzie liny specjalną klamrą zaczynała swoją pracę, gdy de...