Przejdź do głównej zawartości

Wpis o braku szacunku wśród skoczków

Wpis o braku szacunku wśród skoczków

Do napisania tego tekstu przyczyniła się spontaniczna reakcja czytelników bloga. Wpis, który w moim mniemaniu był niezwykle ważny dramatycznie przegrał w statystykach popularności z tekstem, który dotyczy przeciętnych (choć rzadko opisywanych) spraw. A więc, jak muzyk, zagram kolejny utwór z gatunku, który zebrał więcej oklasków niż oklepana klasyka.

W oazie komunikacji

Siedzę sobie od kilku lat, a będzie tego już pięć lat z okładem,  w słonecznej i leniwej Andaluzji, w urokliwej Bazie Spadochronowej Atmosfery.  Stworzywszy oazę wzajemnej wymiany informacji słucham sobie czasem, co i gdzie się dzieje. Nie wynika to w żaden sposób z tęsknoty za utraconym nie-rajem, po prostu lubię słuchać i starać się rozumieć ludzi mnie otaczających.
Odwiedzający Atmosferę skoczkowie przywożą swój bagaż doświadczeń z różnych krajów, dzieląc się spostrzeżeniami pomiędzy sobą ale i mnie obdarowując obrazem, który pozostał w ich głowach i sercach. Dzięki nim można zdawać sobie sprawę, jak skoczkowie odbierają działanie ośrodków spadochronowych w wielu miejscach Europy.
Oaza komunikacji na pustyni

Trudno zaszufladkować jakikolwiek kraj pod względem jego specyfiki z wyjątkiem tego jednego, tego jedynego. Wiem, ze i Wy domyślacie się, o który kraj chodzi. Tak, o ten, który dla zdecydowanej większości moich gości jest ich ojczyzną. O Polskę chodzi.
Gdy opowiadają mi, co dzieje się - a uwierzcie, że tym razem nie chodzi mi o zasady bezpieczeństwa i organizowania skoków, to wracają do mnie moje własne wspomnienia. Te wspomnienia, które mózg wypycha do głębokich zakamarków, aby utrzymywać dobre samopoczucie. W kilku słowach można je nazwać: pogarda, nonszalancja, egoizm, chamstwo i brak profesjonalizmu. Dalej nazywał to będę dyplomatycznie brakiem szacunku (BS)



Polski BS

On jest i zapewne długo jeszcze będzie. Ale warto nad nim nieco się pochylić jak nad sytuacją awaryjną w spadochroniarstwie. Nie nad tą do której właśnie doszło, bo wtedy nie ma czasu na zastanowienie, ale nad taką która jest konstruktem myślowym, która jest jakąś symulacją rzeczywistości. Zacznę więc od moich spostrzeżeń dotyczących BS.

Jak do tego doszło?

BS to nie jest polski wynalazek, ale z wielu względów historycznych to jest polskie spécialité de la maison. W krótkich słowach w spadochroniarstwie to sytuacja, gdy jednostka zaczyna grać (z własnej woli, lub pod wpływem presji) chamską gierkę spadochronową.

Historia BS sięga korzeniami aeroklubów, które szkoliły przyszłą wojskową kadrę lotniczą.
Typowy wizerunek kota
Instruktorzy z wojska rzucali kotwicę w aeroklubach, te zaś przesiąkały energią wojskowej fali i pseudo profesjonalizmu. Utarła się więc zasada "Nie wiedza, lecz chęć szczera (I CYFRA), zrobi z ciebie lotniczego bohatera". Wystarczyło więc przeżyć ileś skoków, wypić dość wódki i zaliczyć dość KWT i KTS'ów, aby móc gnębić koty (koty, to młodzi adepci, w tym wypadku młodzi skoczkowie). Hołubiono więc butę, pewność siebie, bezczelność wobec młodszych roczników naboru do aeroklubów. Na czele tej zgrai stał zazwyczaj jakiś kierownik sekcji spadochronowej danego aeroklubu.
Tak, w dużym uogólnieniu, wygląda tradycja polskiego BS, który dziś nadal ma się dobrze.

 

 

Jak objawia się BS?

Niedawno odwiedziła strefę, na której Atmosfera prowadzi działalność, spora grupa z Polski. Przyjechali z ośrodka, który jest moim ośrodkiem macierzystym, tam wykonałem swój pierwszy skok. Ze zdziwieniem zaobserwowałem pewien kontrast. Otóż każdy uczestnik tej wycieczki, z którym miałem przyjemność rozmawiać (podkreślam miałem PRZYJEMNOŚĆ rozmawiać, nie zmuszałem się do tego) był bardzo sympatyczną jednostką. Różne charaktery, różne temperamenty, różne obserwacje. Ale razem grali, tak jak szkolne koło teatralne, chamską gierkę którą doskonale pamiętam z tegoż ośrodka.
Choć to w zdecydowanej większości ludzie, którzy nie poznali tego, co pamiętam, to jednak jakiś chamski myślokształt powoduje, że zachowują się w sposób nienaturalny obawiając się (jak sądzę) wykluczenia z tejże grupy.
Typowy wizerunek starego
Miejsce to, jak pamiętam, pełne było napięć i walki o akceptację u Szefa. Szef nic w zamian nie dawał, no może kiedyś były to niższe ceny skoków, ale potem i to się zesrało, więc raczej chodziło o akceptację. Gierki pochłaniały większość pracy procesora, co ze względów bezpieczeństwa było chorym pomysłem. Ku mojemu zdziwieniu myślokształt przetrwał w niezmienionej formie prawie dwie dekady!
Chamskie odzywki, złośliwości, dręczenie kogoś kto doskonale nadaje się do dręczenia, bo np nie robi tego, co "starym" (stary to ten co może już dręczyć koty) wydaje się, że Szef chciałby aby robili. Te i inne drobniejsze nieprzyjemności to doskonały hamulec przepływu informacji. To niemal strach zadawania pytań i pokazania swoich wątpliwości.
To rak informacyjny.

 

Dlaczego ludzie chorują na BS?

Bardzo prosiłbym o zrozumienie. Nie szukam winnych. Jeśli ktoś od początku gra tą gierkę, może nie zauważyć jak chora jest sama gra i ten, kto w nią gra. Chamstwo i brak szacunku wiążą się w swych źródłach z poczuciem braku własnej wartości i obawą przed dekonspiracją braku wiedzy. "Cyfra" nie daje odpowiedzi na konkretne pytania. A jeśli nawet jest ta odpowiedź, to nie znaczy że aeroklubowy bohater będzie umiał ją przekazać dalej. A więc ludzie chorują bo się wstydzą samych siebie w zestawieniu z zastanym super wizerunkiem. Trzeba to zrozumieć, żeby nabrać optymizmu i siły do walki z tą chorobą. BS toczy większość małych ośrodków spadochronowych a nawet niektóre duże, prywatne strefy zrzutu. To powielany schemat. Gdy ktoś nie ma siły go obalić, gdy wchodzi między BS wrony wtedy, musi krakać jak i one.
Konformizm i brak działania zespołowego to pożywka dla choroby BS

 

Jak pokonać BS?

BS można, moim zdaniem, pokonać zespołową pracą. Starsi skoczkowie, którzy dochrapali się pozycji i zatracili nieco swoją indywidualność na rzecz schematu zachowań mogą mieć więcej problemów z przeprowadzeniem rewolucji od młodych. Młodzi mają coś ważnego, mają entuzjazm. Wystarczy więc razem zaprezentować swoją postawę, w której nie zgadzacie się na takie zachowania. Bohater jest zazwyczaj chamski w swym zachowaniu bo się boi. Nawet niewielka grupa może więc na niego wpłynąć. To będzie taka terapia grupowa, w której powracają zasady wzajemnego szacunku. Nie ma co usuwać, nękać, czy walczyć ze "starymi". Oni też pójdą za dobrym przykładem. Trzeba po prostu się zebrać, może nie na lotnisku, może gdzieś indziej. Młodzi skoczkowie w każdej sekcji to najszersza podstawa piramidy, mają więc dużą liczebność.
Czas się dogadywać, czas brać sprawy w swoje ręce. Chyba każdy, normalny człowiek woli atmosferę wyważonych rozmów niż bezczelne docinki, zrozumienie zamiast wyśmiewania, analizę zamiast ferowania wyrokami. A więc trzeba zacząć to robić, moi drodzy.
Jeśli chcemy coś zrobić, to trzeba zacząć to robić

Twierdzę, że:
  • można traktować się z obustronnym szacunkiem,
  • można unikać chamstwa i okazywania BS,
  • można koncentrować się na przygotowaniu, realizowaniu i omawianiu skoków,
  • można być profesjonalnym od samego początku,
  • można nie naginać karku i nie podejmować narzucanej gry,
  • można żyć godnie i z uśmiechem,
  • można rozmawiać z innymi a nie tylko budować zdania

Twierdzę tak, bo mam na to dowody. Wierzę zaś, że można te zachowania wprowadzać nawet w Polsce.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Samolot An-2

An-2 to dwupłatowy samolot wielozadaniowy klasy STOL (Short Take Off and Landing). Długość drogi rozbiegu i dobiegu to około 200 metrów. Antek wyposażony jest w gwiazdowy silnik wolnossący, któremu mocy na małych wysokościach wystarcza do przewożenia niemal dwóch ton balastu. Jednak wraz ze wzrostem wysokości, gdy spada ciśnienie powietrza, brak wystarczającej ilości tlenu dusi koniki mechaniczne z początkowej wartości 1000.

Wypadek Pabla

Nie mogę pozbierać myśli. Może pisanie jakoś się do tego przyczyni. Pablo dziś zginął podczas skoku tandemowego. Poznałem go na wyjeździe do Hiszpanii kilkanaście lat temu, gdy robił ze mną swój AFF. Zawsze uśmiechnięty, pełen energii, sypiący dobrej jakości dowcipami jak z rękawa. Podczas szkolenia nie szło mu świetnie, jeden z moich palców nadal jest wykrzywiony po tym, jak łapałem go z obrotów. Zaskoczył mnie wtedy swoją postawą. W żaden sposób nie załamywał się, nie biadolił tylko trenował na ziemi i skakał aż wyszło mu tak, jak tego chciał. Potem miałem okazję przekonać się, że taki miał charakter. Poznałem go jako uporządkowanego i bardzo zadaniowego człowieka. Skrupulatnie realizował swoje zamierzenia. Kilka lat później nauczyłem go jak skakać w tandemie. Na tandemie zakończyło się jego życie. Żona, dwoje małych dzieci. Młody człowiek, więc najpewniej też rodzice. Mama, dzień mamy. Wiem, że los dopada na przeróżne sposoby. Wypadki komunikacyjne, choroby. Co komu pisan...

Skoki na linę tzw static line

Dziwnie brzmi dla skoczka określenie skoki na linę. Tak jakby ktoś wskakiwał na linę. To nieco przestarzałe określenie wiąże się z nieco przestarzałą metodą szkolenia. Owszem nadal szkolenie podstawowe metodą static line jest uprawiane ale wiąże się to zwykle z faktem posiadania samolotu z silnikiem tłokowym, który nie daje rady wdrapać się na porządną wysokość. Static Line to skoki z małych wysokośc, pozostałość po wojskowych desantach Skoki na linę to tradycja komandosów . W ramach działań operacyjnych duża liczba desantowców musiała być wyrzucona w krótkim czasie z możliwie najniższej wysokości. Dlatego wyposażeni byli w spadochrony z systemem natychmiastowego otwarcia. Ten system opierał się w swej konstrukcji na linie statycznej. Stalowa, cienka linka w osłonie z brezentu, połączona z taśmą tekstylną prowadziła zazwyczaj do pokrowca spadochronu głównego. Podłączona przez wyrzucającego do grubszej, rozpiętej na pokładzie liny specjalną klamrą zaczynała swoją pracę, gdy de...