Przejdź do głównej zawartości

Trochę inne spojrzenie na line twist

Skoczek jest zagrożony w czasie oceny swojego spadochronu głównego

Rozważania na temat wybranych sytuacji awaryjnych będą przedstawione w odrębnej publikacji. To temat szeroki, który dotyczy zarówno eksploatacji spadochronu jak i niektórych zachowań skoczków oraz tzw zdarzeń losowych.
Warte przemyślenia jest jednak postępowanie w najbardziej popularnych sytuacjach, które niekoniecznie są jeszcze awariami a przydarzają się coraz częściej. Można tu wymienić:

  • skręcenie linek,
  • slajder, który nie zjechał całkiem na dół,
  • nienapełnione skrajne komory czaszy,
Coraz bardziej powszechne zmniejszanie rozmiaru czaszy wiąże się z niekorzystnymi dla skoczka konsekwencjami. Agresywne zachowanie bardziej obciążonego spadochronu, większa utrata wysokości i częstsze występowanie skręcenia linek powinny skłonić do pewnej refleksji na temat szkolenia podstawowego.
 

W szkoleniu podstawowym mamy bowiem do czynienia z dużymi, szkolnymi spadochronami. Jesteśmy uczeni, lub uczymy aby w przypadku skręcenia linek odkręcać się. To oczywiście jest dużej mierze prawidłowe ale wtedy, gdy spadochron otwiera się dużo wyżej (1700 metrów a nie 1000 metrów), gdy dookoła nie ma wielu skoczków, bo uczniów zwykle jest mniej w jednym wylocie.
 

Kontrola wysokości obowiązuje również po otwarciu głównego spadochronu

Doświadczeni skoczkowie zamiast koncentrowania się na rozkręcaniu skręconych linek powinni kontrolować utratę wysokości. Wiele razy walka ze skręceniem linek (line twist) prowadzi do zbyt późnego przystąpienia do procedury awaryjnej.
Można przyjąć, że zmieniają się pewne priorytety bezpieczeństwa ale nie ma już kto tego powiedzieć, bo instruktor zajmuje się nowymi uczniami a skoczek pozostaje zostawiony sam sobie.

Zamiast kopać lepiej rozglądać się wokoło i unikać kolizji

Zamiast walki z rozkręcaniem się dużo bardziej zasadne jest więc kontrolowanie utraty wysokości i co bardzo ważne - kontrolowanie przestrzeni wokół siebie.
Zazwyczaj nie jesteśmy w wylocie sami. Na podobnej wysokości mogą znaleźć się też inni skoczkowie. Do czasu rozkręcenia się mamy niesprawny spadochron, którym nie możemy uniknąć ewentualnej kolizji. Zostanie nam tylko sygnalizowanie swojej obecności innym skoczkom, którzy np zajęli się hamowaniem slajdera i patrzą się do góry zamiast przed siebie. Okrzyki osoby, która ma line twist wydają się więc bardziej istotne niż niezbyt efektywne kopanie, celem odkręcenia się. Kolizja i splątanie dwóch skoczków to dużo większe zagrożenie niż zwykła przesiadka ze spadochronu głównego na zapasowy.

Od kilkunastu lat średni rozmiar spadochronów na niebie zmniejsza się. Konstrukcje pod względem aerodynamiki są coraz doskonalsze. Nie można jednak uniknąć negatywów tego zjawiska czyli agresywnego zachowania spadochronu podczas nieprawidłowego otwarcia i większej utraty wysokości podczas niekontrolowanych obrotów na czaszy. Warto zastanowić się nad przewartościowaniem standardowej wysokości otwierania spadochronu głównego. W moim osobistym odczuciu, w dzisiejszych czasach pilocik głównego spadochronu powinien być wyrzucany na wysokości 1200 metrów.


(miło mi poinformować, że po długim oczekiwaniu zbliżam się do końca pierwszego e-booka spadochronowego)

Komentarze

  1. Ja pozwolę sobie się nie zgodzić ze stwierdzeniem "zamiast". Uważam, że można mieć uczy dookoła głowy, krzyczeć w razie potrzeby i wykręcać się z line twista w tym samym czasie. Na moim AFF tłuczono nam do głów, że wykręcając się z line twista musimy mieć oczy dookoła głowy, bo właśnie potencjalna kolizja jest największym zagrożeniem dla wszystkich, a nie sam line twist. Później zrobiłem jeszcze "Canopy piloting" we Flight-1 i znowu to było wspomniane, nawet praktykowaliśmy skręty z użyciem jedynie tylnych taśm na jeszcze zahamowanym spadochronie, gdyż często jak przydaży się off-heading opening, to można się niespodziewanie nadziać na kogoś, kto sobie hamuje slider.
    Ja wykrzucam pilocik na 4000-4500ft i nie spieszy mi się, żeby to zmieniać.
    Jeszcze jedno - uważam, że w Polsce szkolenie "Ground school" powinno być naprawdę traktowana dużo poważniej. Uczestniczyłem w takim szkoleniu na dwóch różnych strefach w Polsce oraz dwa razy na strefach USPA. Meeega różnica! Tam faktycznie jest wiedza przekazywana studentom po to, żeby zrozumieli, a w Polsce po to, żeby jakoś wypełnili formularz przed pierwszym skokiem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ja już gdzieś na forum o tym nie mówiłem? :) ? Jednak słabo to widze..Trzeba by było przewartościować inne 'utarte schematy' czyli w przypadku FS rozejście wyżej. Ale już słyszę lament tzw. 'doświadczonych' chyba, że podniesie się średnią wyskoku z 4tyś do min.4.5 tyś....Szkoda, że nie zauważają jednego..To wśród nich jest najwyższy wskaźnik śmiertelności.. :-(
    Zawsze otwieram się na 1200..czasami widzę dziwny wzrok 'doświadczonych' ale nie tylko (i to mnie przeraża) kiedy zgłaszam to do wyrzucającego. Całe szczęście, że wpojono mi jedną świetnie sprawdzającą się zasadę: bezpieczeństwo przede wszystkim.

    Pozdrawiam
    Paweł 'Paul'
    P.S. No to z niecierpliwością czekamy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że nowe zasady mogą wejść tylko wraz z nowymi skoczkami. Starych drzew się nie przesadza ;( Płacą za swobodne spadanie to chcą spadać ile się da. Potem zaczyna się nerwówka i to nie tylko przy okazji awarii. Rozejście na 1200-1300 z dużym WL to myślenie o otwarciu a nie o bezpiecznym rozejściu.
    Zazwyczaj więc...grochem o ścianę

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Samolot An-2

An-2 to dwupłatowy samolot wielozadaniowy klasy STOL (Short Take Off and Landing). Długość drogi rozbiegu i dobiegu to około 200 metrów. Antek wyposażony jest w gwiazdowy silnik wolnossący, któremu mocy na małych wysokościach wystarcza do przewożenia niemal dwóch ton balastu. Jednak wraz ze wzrostem wysokości, gdy spada ciśnienie powietrza, brak wystarczającej ilości tlenu dusi koniki mechaniczne z początkowej wartości 1000.

Wypadek Pabla

Nie mogę pozbierać myśli. Może pisanie jakoś się do tego przyczyni. Pablo dziś zginął podczas skoku tandemowego. Poznałem go na wyjeździe do Hiszpanii kilkanaście lat temu, gdy robił ze mną swój AFF. Zawsze uśmiechnięty, pełen energii, sypiący dobrej jakości dowcipami jak z rękawa. Podczas szkolenia nie szło mu świetnie, jeden z moich palców nadal jest wykrzywiony po tym, jak łapałem go z obrotów. Zaskoczył mnie wtedy swoją postawą. W żaden sposób nie załamywał się, nie biadolił tylko trenował na ziemi i skakał aż wyszło mu tak, jak tego chciał. Potem miałem okazję przekonać się, że taki miał charakter. Poznałem go jako uporządkowanego i bardzo zadaniowego człowieka. Skrupulatnie realizował swoje zamierzenia. Kilka lat później nauczyłem go jak skakać w tandemie. Na tandemie zakończyło się jego życie. Żona, dwoje małych dzieci. Młody człowiek, więc najpewniej też rodzice. Mama, dzień mamy. Wiem, że los dopada na przeróżne sposoby. Wypadki komunikacyjne, choroby. Co komu pisan...

Skoki na linę tzw static line

Dziwnie brzmi dla skoczka określenie skoki na linę. Tak jakby ktoś wskakiwał na linę. To nieco przestarzałe określenie wiąże się z nieco przestarzałą metodą szkolenia. Owszem nadal szkolenie podstawowe metodą static line jest uprawiane ale wiąże się to zwykle z faktem posiadania samolotu z silnikiem tłokowym, który nie daje rady wdrapać się na porządną wysokość. Static Line to skoki z małych wysokośc, pozostałość po wojskowych desantach Skoki na linę to tradycja komandosów . W ramach działań operacyjnych duża liczba desantowców musiała być wyrzucona w krótkim czasie z możliwie najniższej wysokości. Dlatego wyposażeni byli w spadochrony z systemem natychmiastowego otwarcia. Ten system opierał się w swej konstrukcji na linie statycznej. Stalowa, cienka linka w osłonie z brezentu, połączona z taśmą tekstylną prowadziła zazwyczaj do pokrowca spadochronu głównego. Podłączona przez wyrzucającego do grubszej, rozpiętej na pokładzie liny specjalną klamrą zaczynała swoją pracę, gdy de...