Przejdź do głównej zawartości

Szkolenie podstawowe nastawione na szkolenie podstawowe

Grzech bezmyślnej komercji

Szkolenie skoczków jest całkiem nieźle zorganizowane na podstawowym szczeblu ale prowadzone jest tak, jakby miało być ślepą drogą. Nie można jednak powiedzieć, że jest złe. Uważam, że tak długo, jak uczeń pozostaje uczniem - wszystko jest bezpieczne.
Nie jest również najgorzej jeśli chodzi o kształcenie kadry instruktorskiej. Metodyka szkolenia instruktorów, konieczność odbywania praktyk, ujednolicone programy szkolenia - to wszystko działa dobrze, choć tylko do pewnego etapu. Jednak pomiędzy tymi dwiema skrajnościami mamy do czynienia z przepaścią braku zainteresowania.

Owszem, jeśli ktoś ma ochotę i zapał, to się nauczy. Są przecież kursy, są prelekcje, szkolenia. Uczestnictwo jest dobrowolne i częstokroć płatne. Ale uczyć się można.
Niestety spadochroniarze za mało wiedzą. Na tyle mało, że nawet nie wiedzą, ile mogliby wiedzieć. Nie odczuwają presji zdobywania wiedzy, bo nie czują żadnego zagrożenia. Nie czują zaś zagrożenia, bo ich szkolenie zakończyło się na etapie podstawowym, gdzie wszystko było takie proste, gdzie wszytko można było rozwiązać w jeden sposób. Koło się zamyka.

Nie jest bowiem rozsądne przygotowywanie skoczka w jednym, podstawowym szkoleniu na całą karierę. Kurs początkowy, czy to przeprowadzony metodą AFF, czy to SL, czy IAD byłby zupełnie wystarczający, gdyby  później skoczek wykonywał ciągle takie same skoki. Gdyby nie zmieniał spadochronu, nie gonił za nowymi elementami swobodnego spadania. Ale tak się nie da. Nie da się utrzymać aktywności na jednym poziomie i nie da się wyszkolić na całą karierę w samym kursie dla początkujących.
Szkolenie z zakresu postępowania podczas awarii spadochronu głównego, które prowadzone jest na kursie podstawowym nie wystarcza na całą, wieloletnią karierę skoczka!

Reasumując:

  • Szkolenie podstawowe jest realizowane bezpiecznie, ale nie przygotowuje ucznia do samodzielności
  • Po zakończeniu szkolenia podstawowego skoczek zostawiony zostaje sam sobie, bez świadomości ile nie jeszcze nie wie
  • Szkolenie instruktorskie jest przygotowane dobrze, ale tylko na potrzeby realizowania przez instruktorów szkoleń podstawowych
  • Przestrzeń pomiędzy szkoleniem podstawowym a instruktorskim pozostaje zupełnie niezagospodarowana
  • Kadra instruktorska w olbrzymiej większości skoncentrowana jest wyłącznie na dochodowym szkoleniu podstawowym
  • Skoczkowie bez wiedzy o swojej niewiedzy nie inwestują w swój rozwój tylko „na oślep” brną przez kolejne lata swojej kariery, stając się często dla siebie i innych dużym zagrożeniem

Więcej kursów i więcej poziomów szkolenia - większe bezpieczeństwo

W idealnym świecie być może takie byłoby rozwiązanie problemu luki szkoleniowej, zarówno jej przyczyn jak i jej skutków:

  • Wieloetapowe szkolenie, które dopasowane byłoby choćby do istniejących od dawna standardów licencjonowania wprowadzonych przez FAI.
  • Zakończenie szkolenia podstawowego - licencja A i rozpoczęcie szkolenia do licencji B
  • Zakończenie szkolenia do licencji B i rozpoczęcie szkolenia do licencji C
  • Zakończenie szkolenia do licencji C i kontynuowanie szkolenia do licencji D
  • Uzyskanie licencji D i wybór pomiędzy uprawnieniami zawodowymi lub niezawodowym, ale profesjonalnym zagospodarowaniem przestrzeni szkoleniowej pomiędzy kursem podstawowym a instruktorskim.

Niestety, w praktyce możliwe jest tylko przeprowadzenie spójnego szkolenia podstawowego, które niestety pozostaje niejako procesem zamkniętym i definiowanym spełnianiem minimów. Tak jakby zakończenie tego szkolenia było zakończeniem kariery. „Czarno-białe” zasady, które są tak wygodne w tym szkoleniu zostają niesłusznie przeniesione poza granice tego szkolenia. Czyli szkolenie trwa do końca progu podstawowego a potem urywa się ciemną przepaścią.
Zanim jednak ktoś wpadnie w tą przepaść to dostaje do ręki licencję, która jest niejako zniesieniem częściowej odpowiedzialności instruktorów za bezpieczeństwo ucznia. To taka licencja na usankcjonowane niewiedzą samobójstwo. Nie mniej jednak szkolenie podstawowe jest realizowane, system kontroli jakości utrzymuje je w granicach ustalonego minimum. Są wyznaczone konkretne zadania, są przygotowane do tego precyzyjne narzędzia. Jest ustalone, kto za co odpowiada. Są osoby, które odpowiadają za wprowadzanie w życie ustalonych zasad.
Mało tego, uczeń musi w tym procesie uczestniczyć Jest to powodowane faktem niemożności wykonywania samodzielnych skoków przez osoby, które nie ukończyły szkolenia podstawowego. To dlatego szkolenie podstawowe jest bezpieczne.
Uczeń jest relatywnie bezpieczny podczas szkolenia podstawowego, gdyż nie ma możliwości ominięcia tego procesu. Nie ma uprawnień do wykonywania skoków innych, niż te nadzorowane przez instruktora. W procesie całego szkolenia, etap podstawowy jest więc najbardziej przewidywalny. Jest najłatwiejszy do skontrolowania i do stałego wprowadzania poprawek.

Oto jeden z akapitów czegoś większego nad czym właśnie pracuję ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Samolot An-2

An-2 to dwupłatowy samolot wielozadaniowy klasy STOL (Short Take Off and Landing). Długość drogi rozbiegu i dobiegu to około 200 metrów. Antek wyposażony jest w gwiazdowy silnik wolnossący, któremu mocy na małych wysokościach wystarcza do przewożenia niemal dwóch ton balastu. Jednak wraz ze wzrostem wysokości, gdy spada ciśnienie powietrza, brak wystarczającej ilości tlenu dusi koniki mechaniczne z początkowej wartości 1000.

Wypadek Pabla

Nie mogę pozbierać myśli. Może pisanie jakoś się do tego przyczyni. Pablo dziś zginął podczas skoku tandemowego. Poznałem go na wyjeździe do Hiszpanii kilkanaście lat temu, gdy robił ze mną swój AFF. Zawsze uśmiechnięty, pełen energii, sypiący dobrej jakości dowcipami jak z rękawa. Podczas szkolenia nie szło mu świetnie, jeden z moich palców nadal jest wykrzywiony po tym, jak łapałem go z obrotów. Zaskoczył mnie wtedy swoją postawą. W żaden sposób nie załamywał się, nie biadolił tylko trenował na ziemi i skakał aż wyszło mu tak, jak tego chciał. Potem miałem okazję przekonać się, że taki miał charakter. Poznałem go jako uporządkowanego i bardzo zadaniowego człowieka. Skrupulatnie realizował swoje zamierzenia. Kilka lat później nauczyłem go jak skakać w tandemie. Na tandemie zakończyło się jego życie. Żona, dwoje małych dzieci. Młody człowiek, więc najpewniej też rodzice. Mama, dzień mamy. Wiem, że los dopada na przeróżne sposoby. Wypadki komunikacyjne, choroby. Co komu pisan...

Skoki na linę tzw static line

Dziwnie brzmi dla skoczka określenie skoki na linę. Tak jakby ktoś wskakiwał na linę. To nieco przestarzałe określenie wiąże się z nieco przestarzałą metodą szkolenia. Owszem nadal szkolenie podstawowe metodą static line jest uprawiane ale wiąże się to zwykle z faktem posiadania samolotu z silnikiem tłokowym, który nie daje rady wdrapać się na porządną wysokość. Static Line to skoki z małych wysokośc, pozostałość po wojskowych desantach Skoki na linę to tradycja komandosów . W ramach działań operacyjnych duża liczba desantowców musiała być wyrzucona w krótkim czasie z możliwie najniższej wysokości. Dlatego wyposażeni byli w spadochrony z systemem natychmiastowego otwarcia. Ten system opierał się w swej konstrukcji na linie statycznej. Stalowa, cienka linka w osłonie z brezentu, połączona z taśmą tekstylną prowadziła zazwyczaj do pokrowca spadochronu głównego. Podłączona przez wyrzucającego do grubszej, rozpiętej na pokładzie liny specjalną klamrą zaczynała swoją pracę, gdy de...