Przejdź do głównej zawartości

A kto umarł ten nie żyje

A kto umarł ten nie żyje

Prosta prawda. Prosta i nieodwracalna. Jednak w świecie spadochronowym wydaje się być niedopowiedziana. Wydaje się, że wielcy giganci skydivingu żyją w pamięci skoczków, pomimo tego, że zakończyła się ich doczesność.

Dawno temu był pewien Francuz. Patric de Gayardon, niesamowity gość. Lider, wizjoner, ryzykant. Nie żyje. Zginął przez brak uwagi, przez rutynę. Nie żyje.


Było wielu. Nie tylko skoczków. Wszyscy byli przez pewien czas jak pochodnia rozświetlająca mroki smołowatej niemożności. Wchodzili i robili to, czego inni nawet nie próbowali. Jedni giną inni żyją.

W naszym świecie umiejętność kalkulacji ryzyka pozostaje żywotnie istotną umiejętnością.  Nadal decyduje o być albo nie być pomimo szeroko rozpostartych skrzydeł aparatu społecznej kontroli/opieki.
Kalkulacji ryzyka uczymy się od dziecka. Obserwowani przez rodziców testujemy rzeczywistość. Uczymy się sekretów relacji przyczyny i skutku, akcji i reakcji. Błąd to ból, czasem wstyd, pod opieką rodziców raczej nic gorszego nam nie grozi.

Potem przychodzą cięższe lekcje, gdzie błąd już nie może poślubić wniosku. Zostaje samotny, bez adresata. Nawet nagłośniony, bez adresata w zaburzonej ścieżce przyczynowo skutkowej musi zakurzyć się, uschnąć i zniknąć. Nikt (prawie nikt) nie uczy się na czyiś błędach.
W świecie obdartym z odpowiedzialności. W świecie rozchwianych wartości nie ma miejsca na proste zasady akcji i reakcji. Jest nam trudniej.

Obserwuję pokolenie Youtube, które ma wybujałe oczekiwania od życia, zestawiając je z minimalnym wkładem własnym. Dla nich ci, którzy popełniają fatalny błąd pozostają bohaterami. To trochę jak nieudane powstania, trochę jak zapatrzenie w ciemną stronę mocy.
Kto umarł ten nie żyje. Końcowy błąd skreśla jego system wartości i oceny rzeczywistości. Wzorowanie na nim, z punktu widzenia tegoż błędu jest zabójcze dla wzorujących się.

Kult śmierci to nie to, o czym mówią ubrani w sukienki ponadczasowi kłamcy. Kult śmierci to brak odróżnienia, to brak oceny. Mistrz popełniający fatalny w skutkach błąd rzuca cień na całą swą działalność. Być może wiele razy źle kalkulował ryzyko, jechał tylko na karmicznym farcie.

Zostawmy więc martwym to co martwe. Zajmijmy się procesem, który jest bardzo ulotny i wymaga wysokiej uwagi. Życie. Z wszystkimi smakami, z całym spektrum możliwości, z miłością, radością, bólem, wstydem zawsze wymaga kalkulacji ryzyka. Aby żyć, trzeba żyć.

Bo kto umarł już nie żyje

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Samolot An-2

An-2 to dwupłatowy samolot wielozadaniowy klasy STOL (Short Take Off and Landing). Długość drogi rozbiegu i dobiegu to około 200 metrów. Antek wyposażony jest w gwiazdowy silnik wolnossący, któremu mocy na małych wysokościach wystarcza do przewożenia niemal dwóch ton balastu. Jednak wraz ze wzrostem wysokości, gdy spada ciśnienie powietrza, brak wystarczającej ilości tlenu dusi koniki mechaniczne z początkowej wartości 1000.

Wypadek Pabla

Nie mogę pozbierać myśli. Może pisanie jakoś się do tego przyczyni. Pablo dziś zginął podczas skoku tandemowego. Poznałem go na wyjeździe do Hiszpanii kilkanaście lat temu, gdy robił ze mną swój AFF. Zawsze uśmiechnięty, pełen energii, sypiący dobrej jakości dowcipami jak z rękawa. Podczas szkolenia nie szło mu świetnie, jeden z moich palców nadal jest wykrzywiony po tym, jak łapałem go z obrotów. Zaskoczył mnie wtedy swoją postawą. W żaden sposób nie załamywał się, nie biadolił tylko trenował na ziemi i skakał aż wyszło mu tak, jak tego chciał. Potem miałem okazję przekonać się, że taki miał charakter. Poznałem go jako uporządkowanego i bardzo zadaniowego człowieka. Skrupulatnie realizował swoje zamierzenia. Kilka lat później nauczyłem go jak skakać w tandemie. Na tandemie zakończyło się jego życie. Żona, dwoje małych dzieci. Młody człowiek, więc najpewniej też rodzice. Mama, dzień mamy. Wiem, że los dopada na przeróżne sposoby. Wypadki komunikacyjne, choroby. Co komu pisan...

Skoki na linę tzw static line

Dziwnie brzmi dla skoczka określenie skoki na linę. Tak jakby ktoś wskakiwał na linę. To nieco przestarzałe określenie wiąże się z nieco przestarzałą metodą szkolenia. Owszem nadal szkolenie podstawowe metodą static line jest uprawiane ale wiąże się to zwykle z faktem posiadania samolotu z silnikiem tłokowym, który nie daje rady wdrapać się na porządną wysokość. Static Line to skoki z małych wysokośc, pozostałość po wojskowych desantach Skoki na linę to tradycja komandosów . W ramach działań operacyjnych duża liczba desantowców musiała być wyrzucona w krótkim czasie z możliwie najniższej wysokości. Dlatego wyposażeni byli w spadochrony z systemem natychmiastowego otwarcia. Ten system opierał się w swej konstrukcji na linie statycznej. Stalowa, cienka linka w osłonie z brezentu, połączona z taśmą tekstylną prowadziła zazwyczaj do pokrowca spadochronu głównego. Podłączona przez wyrzucającego do grubszej, rozpiętej na pokładzie liny specjalną klamrą zaczynała swoją pracę, gdy de...