Przejdź do głównej zawartości

Jak powitać skoczka po jego pierwszym ratowaniu?

Byłeś świadkiem reakcji skoczków na czyjeś ratowanie? A może to Ciebie powitali śmiechem i kpinami? Może nie było Ci dane przeżyć tego ważnego momentu w karierze skoczka, w otoczeniu dojrzałych i profesjonalnych kolegów?

W swojej karierze spotkałem się kilka razy z przejawami bezmyślnego krytykowania skoczka, który wracał po swoim pierwszym ratowaniu. Często roztrzęsiony człowiek, który nie za bardzo pamięta, co mu się przytrafiło. Pełen wątpliwości, trochę szczęśliwy, że ma już to za sobą i trochę przerażony ewentualnymi konsekwencjami.

Czasem, jako skoczkowie mamy szczęście do naszego otoczenia. Witają nas ludzie, którzy gratulują dobrego działania, cieszą, że nas widzą w zdrowiu. Może coś będą gadać o wspólnym piwie, ale raczej mało w tym naciągania na kolejkę ile zapowiedź wspólnego świętowania. Tak powinno być, to zdrowe reakcje, zdrowej grupy. 


Czasem trafiamy jednak na stado ekspertów. Nie widzieli, nie byli ale wiedzą. Mogliśmy poczekać, mogliśmy zrobić coś inaczej, nie pamiętamy szczegółów a oni przecież na pewno by pamiętali. Zaczynają te przygłupy wbijać nas w poczucie winy i narastające wątpliwości, czy na pewno zrobiliśmy dobrze używając spadochron zapasowy. 

Każde ratowanie, po którym możemy wyciągać spokojnie wnioski to udane ratowanie. Każdy podczas awarii pozostaje sam ze swoimi decyzjami. Moment pierwszego przełamania się, pierwszej decyzji o odczepieniu głównej czaszy i otwarciu zapasu, to moment szczególny. Możecie sobie sami pogratulować. Właśnie sprawdziliście, że cały system bezpieczeństwa działa. Przeszliście na stronę, która jest rozświetlona słońcem własnych doświadczeń z mroków spekulacji i wiary.


Dlaczego więc mamy nieraz wokoło takich złych doradców? 

No cóż, zazwyczaj to ludzie o niskim poczuciu własnej wartości. Czerpią satysfakcję z ze swojego występu przed przestraszonym człowiekiem. Dla nich liczą się tylko oni sami a reszta ma być widownią. Jeśli los pchnął was w ratowanie, to mimowolnie zastąpiliście ich na chwilę na scenie. A oni tego nie mogą wybaczyć, tylko oni mogą brylować. Trzeba więc umniejszyć wasz sukces i wepchnąć się ponownie na scenę przed skoczków widzów naigrywając się i umniejszając wasz sukces.
Tak powinniśmy witać bohaterów!


Co złego może to spowodować?

Słowa krytyki po ratowaniu mogą zaowocować złą decyzją przy następnej awarii. 
Nawet wysłuchane przez młodego skoczka drwiny nad kimś, kto miał ratowanie mogą doprowadzić do błędu i tragedii.


Jak pomóc?

Przede wszystkim nie być obojętnym. Nie musicie być ekspertami. Nie musicie być instruktorami. Pomyślcie, że to wy wracacie po takim ratowaniu. Przygotujcie więc powitanie takie, jakiego sami byście oczekiwali. Wyciągnijcie ofiarę z rąk samolubnych kleszczy i pogratulujcie. Ochrońcie przez pajacami, którzy widzą tylko siebie i dbają tylko o swój wizerunek i zaopiekujcie się przez chwilę bohaterem. Bo mimowolnie ten skoczek i dla was potwierdził, że system bezpieczeństwa działa. Swoim ratowaniem pokazał, że trening procedury awaryjnej ma sens i jest efektywny.

To w waszych rękach jest jakość, przyjemność, bezpieczeństwo i atmosfera na strefie zrzutu. Nie czekajcie do jakiejś olbrzymiej liczby skoków. Już teraz zadbajcie o siebie nawzajem. Odcinajcie zakompleksione kleszcze, bo to leszcze

Komentarze

  1. Sądząc po liczbie odsłon (prawie 800 przez dwa dni) to wpis poruszył jakąś ważną strunę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pamiętam, kuźwa jak mądrale mnie obsiedli. Każdy by zrobił inaczej i słyszałem, że pewnie narobiłem w majty. Mam do nich żal, że się takimi ciulami okazali. Prysła cała otoczka ich doświadczenia. Dobrze napisane, trafione w dyszkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisząc to miałem nadzieję, że ludzie się trochę opanują. Nie chodzi o to, aby kogoś ukrzyżować i powiedzieć a ty stary capie, zobacz jak młodego skancerowałeś głupimi słowami. Chodzi bardziej o to, aby w przyszłości nie popełnić takiego błędu wobec innych skoczków.

      Usuń
  3. Zachowanie ratowanego i pozostałych skoczków w realu powinno być jak w poniższym filmiku.
    https://www.youtube.com/watch?v=gHmpI5B6Z84
    Tutaj akurat mamy układacza spadochronu, ale zawsze tak nas powinni witać. Trochę na poważnie i z dozą humoru. Bo to nie jest sport dla sztywniaków.

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo trafny post, po moim ratowaniu mialam wlasnie taka sytuacje, czesc gratulowala dobrej decyzji i tego ze jestem teraz bezpieczna na ziemi z nimi, jednak tez znalazl sie pan doswiadczony skoczek ktory wiedzial lepiej co mialam nad glowa i ratowalam sie tylko by byc w centrum uwagi.. bylo to dla mnie bardzo przykre
    ale w w/w poscie bardzo trafnie opisana jest taka osoba, zgadzam sie z ta charakterystyka w 100%

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłem świadkiem ratowania kolegi który po całej akcji został zawieszony i wyśmiany ogólnie żenada....

    OdpowiedzUsuń
  6. "Czasem trafiamy jednak na stado ekspertów. Nie widzieli, nie byli ale wiedzą" Tacy w mojej ocenie są najgorsi ale niestety trafiają się wszędzie...Jedynym zły faktem po moim ratowaniu był obolały tyłek od klapsów...

    OdpowiedzUsuń
  7. Obojętność to najgorsze co może być, dlatego wszystko tylko nie to :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Samolot An-2

An-2 to dwupłatowy samolot wielozadaniowy klasy STOL (Short Take Off and Landing). Długość drogi rozbiegu i dobiegu to około 200 metrów. Antek wyposażony jest w gwiazdowy silnik wolnossący, któremu mocy na małych wysokościach wystarcza do przewożenia niemal dwóch ton balastu. Jednak wraz ze wzrostem wysokości, gdy spada ciśnienie powietrza, brak wystarczającej ilości tlenu dusi koniki mechaniczne z początkowej wartości 1000.

Wypadek Pabla

Nie mogę pozbierać myśli. Może pisanie jakoś się do tego przyczyni. Pablo dziś zginął podczas skoku tandemowego. Poznałem go na wyjeździe do Hiszpanii kilkanaście lat temu, gdy robił ze mną swój AFF. Zawsze uśmiechnięty, pełen energii, sypiący dobrej jakości dowcipami jak z rękawa. Podczas szkolenia nie szło mu świetnie, jeden z moich palców nadal jest wykrzywiony po tym, jak łapałem go z obrotów. Zaskoczył mnie wtedy swoją postawą. W żaden sposób nie załamywał się, nie biadolił tylko trenował na ziemi i skakał aż wyszło mu tak, jak tego chciał. Potem miałem okazję przekonać się, że taki miał charakter. Poznałem go jako uporządkowanego i bardzo zadaniowego człowieka. Skrupulatnie realizował swoje zamierzenia. Kilka lat później nauczyłem go jak skakać w tandemie. Na tandemie zakończyło się jego życie. Żona, dwoje małych dzieci. Młody człowiek, więc najpewniej też rodzice. Mama, dzień mamy. Wiem, że los dopada na przeróżne sposoby. Wypadki komunikacyjne, choroby. Co komu pisan...

Skoki na linę tzw static line

Dziwnie brzmi dla skoczka określenie skoki na linę. Tak jakby ktoś wskakiwał na linę. To nieco przestarzałe określenie wiąże się z nieco przestarzałą metodą szkolenia. Owszem nadal szkolenie podstawowe metodą static line jest uprawiane ale wiąże się to zwykle z faktem posiadania samolotu z silnikiem tłokowym, który nie daje rady wdrapać się na porządną wysokość. Static Line to skoki z małych wysokośc, pozostałość po wojskowych desantach Skoki na linę to tradycja komandosów . W ramach działań operacyjnych duża liczba desantowców musiała być wyrzucona w krótkim czasie z możliwie najniższej wysokości. Dlatego wyposażeni byli w spadochrony z systemem natychmiastowego otwarcia. Ten system opierał się w swej konstrukcji na linie statycznej. Stalowa, cienka linka w osłonie z brezentu, połączona z taśmą tekstylną prowadziła zazwyczaj do pokrowca spadochronu głównego. Podłączona przez wyrzucającego do grubszej, rozpiętej na pokładzie liny specjalną klamrą zaczynała swoją pracę, gdy de...