Wykryto poważne zagrożenie zdrowotne u skoczków! Eksperci nie mają wątpliwości, że może to być kolejna epidemia, która przetrzebi populację spadochroniarzy. Nie można być obojętnym, jak najszybciej trzeba dotrzeć z tą informacją do wszystkich potrzebujących. Uratować skoczka możesz także ty.
Wszystko zaczęło się kilkadziesiąt lat temu, od kiedy spadochroniarstwo zaczęło zmieniać się w skydiving. Pasjonaci tego sportu lotniczego wyrastali jak grzyby po lipcowym deszczu. Zaczęli organizować się w spore grupy nazywając swoje huczne zloty - boogie. Latali coraz wyżej, coraz większymi samolotami. Spędzali w swobodnym spadaniu coraz dłuższy czas. Nie mogło nie odbić się to na ich zdrowiu. Tak też się stało.
Od 2008 trwa Cykl Słoneczny nr 24. Prognozy NASA są fatalne. Aktywność słoneczna stale spada a plamy na słońcu i pył pozostały w atmosferze po wybuchach wulkanicznych dokłada się do tego. Robi się coraz chłodniej.
Fakty można połączyć bardzo prosto. Coraz dłuższe swobodne spadanie i coraz niższa temperatura, nie do takich okoliczności ewolucja stworzyła człowieka. Prędzej czy później to musiało się zdarzyć. I zdarzyło się. Ale możecie coś z tym zrobić, możecie ostrzec skoczków, jest o co walczyć. To zdrowie a może nawet życie tych ludzi chmur.
Na niskie temperatury szczególnie narażone są dwie części organizmu skoczka. Dłonie i szyja. Nawet markowe rękawiczki nie chronią doskonale, nadgarstki wystawione są często na czynnik chłodzenia pędzącym wiatrem relatywnym. Tak samo jest z delikatną przecież szyją. Pierwsze problemy pozostają niezauważone. Młodzi skoczkowie nie muszą się więc bardzo przejmować ale nie powinni być obojętni na ten problem. Jednak starsi stażem spadochroniarze są bardzo zagrożeni...
Niska temperatura lokalnie wychładza nerwy przebiegające w nadgarstkach. Ignorowanie tego faktu może doprowadzić do porażenia nerwowego i mniej, lub bardziej trwałych przykurczy palców. Palce potrzebne są skoczkowi do obsługi jego spadochronu a schorzenie skutecznie może zagrozić bezpieczeństwu. Lekarze orzecznicy zdiagnozowali kilka, częstych przypadku porażenia, tłumaczy Barbara Ruchała-Żuczek z Państwowego Laboratorium Awiacji i Transportu.
Najczęstszym przypadkiem jest masońskie porażenie nerwowe dłoni, które widać na poniższym obrazku.
Mogą występować inne problemy wiążące się z obniżeniem ciśnienia i gwałtownym spadkiem temperatury, do którego dochodzi na pokładzie samolotu tuż przed wyrzutem skoczków.
Jednak to nie jedyny problem.
Na porażenie narażony jest także nerw twarzowy czyli VII nerw czaszkowy wchodzący w skład obwodowego układu nerwowego. Nerw ma charakter mieszany ale nie wstrząśnięty i przeważają w nim włókna ruchowe.
Porażenie prowadzi między innymi do opuszczenia żuchwy i zwiotczenia języka. Widok jest odrażający, gdyż może pojawić się również bardziej intensywne ślinienie i uniesienie brwi do góry. Czasem pojawia się też dziwny charkot i zduszony okrzyk. To powinno alarmować innych uczestników skoku, kolega jest bowiem w poważnym niebezpieczeństwie. Niestety objawy są notorycznie ignorowane, alarmuje Barbara Ruchała-Żuczek. Może doprowadzić to do stanu chronicznego.
Tak też się stało z Zofią, która reprezentowała barwy narodowe spadochroniarstwa przez długie lata. Dziś ma poważny problem, który być może zakończy się stymulacją oralną przy pomocy specjalnej elektrody opracowanej przez francuskich naukowców. Na pewno skończyła się jej przygoda ze skokami na długi czas. Porażony język wpada we flattering podczas swobodnego spadania.
Nawet hełm ochronny typu fullface (ang. pełnajapa) nie chroni przed problemami. Wnętrze wizora jest bowiem totalnie obślinione majtającym się wewnątrz językiem.
Dlatego apel Ministerstwa Zdrowia brzmi. Natychmiast dzwońcie po ambulans, gdy zobaczycie skoczka zaatakowanego przez zmiany temperatur i ciśnienia. Jeszcze można go uratować!
Wszystko zaczęło się kilkadziesiąt lat temu, od kiedy spadochroniarstwo zaczęło zmieniać się w skydiving. Pasjonaci tego sportu lotniczego wyrastali jak grzyby po lipcowym deszczu. Zaczęli organizować się w spore grupy nazywając swoje huczne zloty - boogie. Latali coraz wyżej, coraz większymi samolotami. Spędzali w swobodnym spadaniu coraz dłuższy czas. Nie mogło nie odbić się to na ich zdrowiu. Tak też się stało.
Od 2008 trwa Cykl Słoneczny nr 24. Prognozy NASA są fatalne. Aktywność słoneczna stale spada a plamy na słońcu i pył pozostały w atmosferze po wybuchach wulkanicznych dokłada się do tego. Robi się coraz chłodniej.
Fakty można połączyć bardzo prosto. Coraz dłuższe swobodne spadanie i coraz niższa temperatura, nie do takich okoliczności ewolucja stworzyła człowieka. Prędzej czy później to musiało się zdarzyć. I zdarzyło się. Ale możecie coś z tym zrobić, możecie ostrzec skoczków, jest o co walczyć. To zdrowie a może nawet życie tych ludzi chmur.
Na niskie temperatury szczególnie narażone są dwie części organizmu skoczka. Dłonie i szyja. Nawet markowe rękawiczki nie chronią doskonale, nadgarstki wystawione są często na czynnik chłodzenia pędzącym wiatrem relatywnym. Tak samo jest z delikatną przecież szyją. Pierwsze problemy pozostają niezauważone. Młodzi skoczkowie nie muszą się więc bardzo przejmować ale nie powinni być obojętni na ten problem. Jednak starsi stażem spadochroniarze są bardzo zagrożeni...
Niska temperatura lokalnie wychładza nerwy przebiegające w nadgarstkach. Ignorowanie tego faktu może doprowadzić do porażenia nerwowego i mniej, lub bardziej trwałych przykurczy palców. Palce potrzebne są skoczkowi do obsługi jego spadochronu a schorzenie skutecznie może zagrozić bezpieczeństwu. Lekarze orzecznicy zdiagnozowali kilka, częstych przypadku porażenia, tłumaczy Barbara Ruchała-Żuczek z Państwowego Laboratorium Awiacji i Transportu.
Najczęstszym przypadkiem jest masońskie porażenie nerwowe dłoni, które widać na poniższym obrazku.
Mogą występować inne problemy wiążące się z obniżeniem ciśnienia i gwałtownym spadkiem temperatury, do którego dochodzi na pokładzie samolotu tuż przed wyrzutem skoczków.
Jednak to nie jedyny problem.
Na porażenie narażony jest także nerw twarzowy czyli VII nerw czaszkowy wchodzący w skład obwodowego układu nerwowego. Nerw ma charakter mieszany ale nie wstrząśnięty i przeważają w nim włókna ruchowe.
Porażenie prowadzi między innymi do opuszczenia żuchwy i zwiotczenia języka. Widok jest odrażający, gdyż może pojawić się również bardziej intensywne ślinienie i uniesienie brwi do góry. Czasem pojawia się też dziwny charkot i zduszony okrzyk. To powinno alarmować innych uczestników skoku, kolega jest bowiem w poważnym niebezpieczeństwie. Niestety objawy są notorycznie ignorowane, alarmuje Barbara Ruchała-Żuczek. Może doprowadzić to do stanu chronicznego.
Tak też się stało z Zofią, która reprezentowała barwy narodowe spadochroniarstwa przez długie lata. Dziś ma poważny problem, który być może zakończy się stymulacją oralną przy pomocy specjalnej elektrody opracowanej przez francuskich naukowców. Na pewno skończyła się jej przygoda ze skokami na długi czas. Porażony język wpada we flattering podczas swobodnego spadania.
Nawet hełm ochronny typu fullface (ang. pełnajapa) nie chroni przed problemami. Wnętrze wizora jest bowiem totalnie obślinione majtającym się wewnątrz językiem.
Dlatego apel Ministerstwa Zdrowia brzmi. Natychmiast dzwońcie po ambulans, gdy zobaczycie skoczka zaatakowanego przez zmiany temperatur i ciśnienia. Jeszcze można go uratować!
Komentarze
Prześlij komentarz