W poprzednim odcinku Leon odnalazł największą w regionie Skyszkołę Grzmot. Czekał na swoje szkolenie spadochronowe, gdy Pan Instruktor Zdzisław przygotowywał atrakcyjne dziewczyny do skoku tandemowego.
-"Zobacz mała młodego, jaki posrany" Zdzisław zagaił do przygotowywanej przez niego pasażerki, zakładał jej właśnie uprząż pozbawioną spadochronu.
-"Mietek, Czacha już przyjechał?" z genialną wprost podzielnością uwagi, Zdzisiek robił coś przy uprzęży swobodnie zmieniając tematy i załatwiając ważne zapewne sprawy. Mietek znowu zgięty w chiński paragraf, coś grzebał w kolorowym hełmie, język nieco wystawił i kręcił czymś coś w środku. Mimo tego czegoś, co robił odpowiedział instruktorowi
- "A ch@j go wi, szefuńciu, zaraz sprawdzę tylko kamerkę dokręcę" I faktycznie dalej coś kręcił z pełnym zaangażowaniem uwagi.
Tymczasem Zdzich chodził z przodu, do tyłu i tyłu do przodu ładnej panienki. Coś do niej mruczał jak ten kocur, przestępował z nogi na nogę, jakby tańczył wokoło. Nie następowały jednak jakieś daleko idące zmian w konfiguracji uprzęży. Panienka stała jak wbetonowana i tylko oczka jej strzelały za Zdzichem.
Zdzich zaś w pełni profesjonalnie poprawiał taśmę, która przebiegała poziomo dokładnie na bimbałach panienki. To była zdecydowanie najważniejsza taśma całego tego zestawu, bo Zdzich pielęgnował ją jak pisklę.
-"Cho-no tu, ty diabelski pomiocie" w te słowa instruktor przywołał dzwonnika, cały czas sapiącego i cicho klnącego w dziwnej pozycji jogina.
-"Film trzeba małej nakręcić, niech się chwali koleżankom jaka odważna była, co mała?" Złapał Zdzich małą za policzek i poruszał nim dynamicznie od uzębienia, na zewnątrz. Policzek wydał taki charakterystyczny klekot połączony z ciapaniem. Panienka wydawała się być bardzo zadowolona z takiego obrotu spraw. Zresztą jej druga, też ładna koleżanka chichrała się siedząc z buzią podpartą dłońmi na małej i trochę wyświechtanej kanapie. Tipsy na rozcapierzonych palcach ruszały się jak nogi jakiegoś robala a pięty w markowych trampkach tańczyły radośnie. Widać było, że koleżanka małej nie może się doczekać. Tylko ropelajza jakaś taka była naburmuszona. Cały jej wygląd był naburmuszony i Leon poczuł przypływ niechęci do tej kobiety. Siedziała jakby miała za złe, splotła ramiona na jakiejś staromodnej kamizelce z materiału tapicerskiego. Ramiona były wysoko, bo kałdun pchał do góry cyce, a cyce podnosiły ramiona. Tak cofnęła do tyłu głowę, co jeszcze przysporzyło jej dodatkowy podbródek, mina mogła świadczyć, że ktoś podsunął jej pod nos próbkę kału chorego knura. Ona nie była i nigdy nie będzie skoczkiem, pomyślał Leon. Co najwyżej przywiozła te fajne dziewczyny, może im daje szmal, może choć do tego się przyda. A może to ich matka? Jakoś nie widział podobieństwa. Zupełnie inne geny, pomyślał. Przecież one obie mają platynowy blond, a stara ma przetłuszczony orzech trzęsiony, one mają szczupłe szyje a stara ma kark jak buhaj. Wreszcie dziewczęta mają zgrabne talie a ten koczkodan wygląda jak napuchnięta kiełbasa krakowska. Krótka analiza cech morfologicznych wykluczała powinowactwo, najprawdopodobniej to była sąsiadka, która ma samochód męża i nudzi się w domu, to przywiozła te boginie.
-"Cho-no tu, mówię, co filmować będzie Mysza, jak nie ogarniasz się ćwoku" Dzwonnik podskoczył a kombinerki, które ukryte były we wnętrzu hełmu wyleciały na podłogę. Mietek nie podniósł ich tylko trzymając jedną rękę w środku kasku, drugą otworzył klapkę z wyświetlaczem w kamerze i podtruchtał do profesjonalnie ubieranej bogini. Chciał chyba podwyższyć swoje notowania, bo rozpoczynając kręcenie się wokół dziewczyny powiedział:
-"Ta, akurat. Mysza to się nadaje do filmowania, ona to może co najwyżej zrobić.." tu jakby zawahał się nieco Mietek a ponieważ bimbały bogini ściągały uwagę każdego z trzech obecnych przedstawicieli płci brzydszej w stopniu znaczącym, przerwał był swoją wypowiedź. Leon nie mógł nie dostrzec, że Mietek w swoich wypchniętych na kolanach, kolorowych spodniach kręci się chodząc do tyłu! Tak, to bez wątpienia świadczyło o wysokich uzdolnieniach psychomotorycznych, lub o latach treningu. Rozdeptane i przytarte na zielono Abibasy pląsały ewidentnie w tył, gdy Mietek przygotowywał materiał wideo. Akurat dzwonnik stał za plecami bogini, gdy Zdzich po raz kolejny coś ważnego robił przy opiętej taśmie poziomo przebiegającej przez oba szczyty górskie.
-"Piersiowa jest najważniejsza" stojąc na szeroko rozstawionych nogach, powiedział Zdzichu. Mietek zarechotał tak jakoś nadmiernie głośno i wypchnął językiem lewy policzek, puszczając jednocześnie oczko do instruktora. Leon widział, że to wszystko robił nadal poruszając Abibasami i trzymając kamerę pewnym chwytem. Mistrz, po prostu mistrz. Co za poczucie humoru, co za sprawność. Dziewczyna w niebo wzięta i jeszcze może sobie być tak blisko tych bohaterów.
-"Kurw@, bateria się skończyła. Zdzichu poczekaj z tą piersiową, muszę baterię zmienić..."
-"No mała, będziemy musieli jeszcze raz tą taśmę sprawdzić, he he"
-"Zdzisiek, dla ciebie wszystko" Mała była zapatrzona w instruktora. Leon stojąc za jego plecami dostrzegł jaśniejące słońce na szczycie głowy Zdzicha. Z przodu, gdyby nie odstający troszkę brzuch, byłaby lepsza prezencja, z tyłu ta łysina i opadające w dół rzadkie, trochę za długie kosmyki nie robiły porażającego wrażenia.
To taki niby zwykły człowiek, pomyślał Leon, a przecież on niesamowity jest. Zabiera tą laskę do samolotu, będzie skakał. Ma tych skoków pewnie już z piedrylion.
-"Mietek, a przestrzeń aktywowałeś łajzo?"
-"Ale to Czacha ma robić, to on przecież lata" odpowiedział Mietek, bardzo intensywnie grzebiący w sporej torbie fotograficznej.
-"Wszystko na mojej głowie, jak ty łajzo chcesz być instruktorem?" Zdzisiek zagajał robiąc nadal coś ważnego, ale pozbawionego widocznych efektów, przy uprzęży platynowej blondyny. Wydawało się Leonowi, że podczas gdy jego instruktor to mówił, to Mietek coś tam brąchał pod nosem w stylu "ta, poza włosami".
Instruktor Zdzisław stanął za plecami dziewczyny wziął jej nadgarstki i zbliżył dłonie do biustu, znaczy do pionowo przebiegających taśmy po obu stronach piersi. Czule coś szeptał do ucha a gdy dzwonnik wreszcie podszedł, w zasadzie podskoczył z kamerą, Zdzisiek zdecydowanym ruchem pchnął swoje lędźwie wypychając biodra blondynki. Usta jej się nieco rozchyliły z niedowierzania, była bowiem trzymana za ramiona a bohater bohaterską pchnął ją od tyłu.
-"Dobrze, że jest kombinezon, he he" zarechotał Mietek
-"Lubię tą robotę" odpowiedział Skyzdzich poklepując obiema dłońmi pańcię po jej ramionach. Po tym sygnale sięgnął po jej nadgarstki ale pomimo pierdyliona skoków i pewnie jeszcze większej liczby treningów naziemnych dłonie mu się jakby omsknęły przesuwając się po cyckach blondyny. Natychmiast jednak Pan Instruktor się zreflektował i chwycił dziewczę za odpowiednie części ciała. Rozciągnął jej ramiona na boki, niczym Rzymianie udręczone członki Chrystusa, jednak w przeciwieństwie do nich (do tych Rzymian), nadal formował wygięcie dziewczęcia swoimi biodrami.
Co za kunszt. Jak dziwnie, jak nieprzeciętnie to wyglądało, jak z obrazka. Dwoje ludzi w kolorowych kombinezonach, jej uprząż, jego błyszczące okulary w sporadycznych włosach. Ona jak na dziobie Titanica, on za nią. Ona przechyliła nieco głowę, jak ten gołąbek, on twardo wyprężony. Pomimo niewygodnej pozycji nadal prowadził szkolenie. Mistrz, po prostu mistrz.
Ten pastelowy przykład impresjonizmu zburzył swoim wejściem jakiś młody gość z dziewczyną.
-"Hej padalce" powitał młodzieniec Skyzdzicha i Skymietka ze Skyszkoły Grzmot. Miał na sobie kurtkę typu flyers a na oczach okulary Rayban Aviator. Bezbłędnie rozpoznał je Leon ze spamu na fejsie. To były te znane okulary. Gość wyglądał, on chodził, stał i mówił, no po prostu robił wszystko tak, że bez wątpienia był pilotem.
-"Siema Czacha, jak już jesteś to weź zadzwoń o przestrzeń. Mysza, co tak późno?" Instruktor przeniósł wzrok z pana pilota na młodą dziewczynę z dwoma warkoczykami, butami na grubej podeszwie i małym, wytatuowanym na lewej piersi słoneczku. Od lewej patrząc ze strony obserwatora znajdującego się przodem do jej przodu ze wzrokiem bez wątpienia spoczywającym na tym słoneczku...
CD tutaj
-"Zobacz mała młodego, jaki posrany" Zdzisław zagaił do przygotowywanej przez niego pasażerki, zakładał jej właśnie uprząż pozbawioną spadochronu.
-"Mietek, Czacha już przyjechał?" z genialną wprost podzielnością uwagi, Zdzisiek robił coś przy uprzęży swobodnie zmieniając tematy i załatwiając ważne zapewne sprawy. Mietek znowu zgięty w chiński paragraf, coś grzebał w kolorowym hełmie, język nieco wystawił i kręcił czymś coś w środku. Mimo tego czegoś, co robił odpowiedział instruktorowi
- "A ch@j go wi, szefuńciu, zaraz sprawdzę tylko kamerkę dokręcę" I faktycznie dalej coś kręcił z pełnym zaangażowaniem uwagi.
Tymczasem Zdzich chodził z przodu, do tyłu i tyłu do przodu ładnej panienki. Coś do niej mruczał jak ten kocur, przestępował z nogi na nogę, jakby tańczył wokoło. Nie następowały jednak jakieś daleko idące zmian w konfiguracji uprzęży. Panienka stała jak wbetonowana i tylko oczka jej strzelały za Zdzichem.
Zdzich zaś w pełni profesjonalnie poprawiał taśmę, która przebiegała poziomo dokładnie na bimbałach panienki. To była zdecydowanie najważniejsza taśma całego tego zestawu, bo Zdzich pielęgnował ją jak pisklę.
-"Cho-no tu, ty diabelski pomiocie" w te słowa instruktor przywołał dzwonnika, cały czas sapiącego i cicho klnącego w dziwnej pozycji jogina.
-"Film trzeba małej nakręcić, niech się chwali koleżankom jaka odważna była, co mała?" Złapał Zdzich małą za policzek i poruszał nim dynamicznie od uzębienia, na zewnątrz. Policzek wydał taki charakterystyczny klekot połączony z ciapaniem. Panienka wydawała się być bardzo zadowolona z takiego obrotu spraw. Zresztą jej druga, też ładna koleżanka chichrała się siedząc z buzią podpartą dłońmi na małej i trochę wyświechtanej kanapie. Tipsy na rozcapierzonych palcach ruszały się jak nogi jakiegoś robala a pięty w markowych trampkach tańczyły radośnie. Widać było, że koleżanka małej nie może się doczekać. Tylko ropelajza jakaś taka była naburmuszona. Cały jej wygląd był naburmuszony i Leon poczuł przypływ niechęci do tej kobiety. Siedziała jakby miała za złe, splotła ramiona na jakiejś staromodnej kamizelce z materiału tapicerskiego. Ramiona były wysoko, bo kałdun pchał do góry cyce, a cyce podnosiły ramiona. Tak cofnęła do tyłu głowę, co jeszcze przysporzyło jej dodatkowy podbródek, mina mogła świadczyć, że ktoś podsunął jej pod nos próbkę kału chorego knura. Ona nie była i nigdy nie będzie skoczkiem, pomyślał Leon. Co najwyżej przywiozła te fajne dziewczyny, może im daje szmal, może choć do tego się przyda. A może to ich matka? Jakoś nie widział podobieństwa. Zupełnie inne geny, pomyślał. Przecież one obie mają platynowy blond, a stara ma przetłuszczony orzech trzęsiony, one mają szczupłe szyje a stara ma kark jak buhaj. Wreszcie dziewczęta mają zgrabne talie a ten koczkodan wygląda jak napuchnięta kiełbasa krakowska. Krótka analiza cech morfologicznych wykluczała powinowactwo, najprawdopodobniej to była sąsiadka, która ma samochód męża i nudzi się w domu, to przywiozła te boginie.
-"Cho-no tu, mówię, co filmować będzie Mysza, jak nie ogarniasz się ćwoku" Dzwonnik podskoczył a kombinerki, które ukryte były we wnętrzu hełmu wyleciały na podłogę. Mietek nie podniósł ich tylko trzymając jedną rękę w środku kasku, drugą otworzył klapkę z wyświetlaczem w kamerze i podtruchtał do profesjonalnie ubieranej bogini. Chciał chyba podwyższyć swoje notowania, bo rozpoczynając kręcenie się wokół dziewczyny powiedział:
-"Ta, akurat. Mysza to się nadaje do filmowania, ona to może co najwyżej zrobić.." tu jakby zawahał się nieco Mietek a ponieważ bimbały bogini ściągały uwagę każdego z trzech obecnych przedstawicieli płci brzydszej w stopniu znaczącym, przerwał był swoją wypowiedź. Leon nie mógł nie dostrzec, że Mietek w swoich wypchniętych na kolanach, kolorowych spodniach kręci się chodząc do tyłu! Tak, to bez wątpienia świadczyło o wysokich uzdolnieniach psychomotorycznych, lub o latach treningu. Rozdeptane i przytarte na zielono Abibasy pląsały ewidentnie w tył, gdy Mietek przygotowywał materiał wideo. Akurat dzwonnik stał za plecami bogini, gdy Zdzich po raz kolejny coś ważnego robił przy opiętej taśmie poziomo przebiegającej przez oba szczyty górskie.
-"Piersiowa jest najważniejsza" stojąc na szeroko rozstawionych nogach, powiedział Zdzichu. Mietek zarechotał tak jakoś nadmiernie głośno i wypchnął językiem lewy policzek, puszczając jednocześnie oczko do instruktora. Leon widział, że to wszystko robił nadal poruszając Abibasami i trzymając kamerę pewnym chwytem. Mistrz, po prostu mistrz. Co za poczucie humoru, co za sprawność. Dziewczyna w niebo wzięta i jeszcze może sobie być tak blisko tych bohaterów.
-"Kurw@, bateria się skończyła. Zdzichu poczekaj z tą piersiową, muszę baterię zmienić..."
-"No mała, będziemy musieli jeszcze raz tą taśmę sprawdzić, he he"
-"Zdzisiek, dla ciebie wszystko" Mała była zapatrzona w instruktora. Leon stojąc za jego plecami dostrzegł jaśniejące słońce na szczycie głowy Zdzicha. Z przodu, gdyby nie odstający troszkę brzuch, byłaby lepsza prezencja, z tyłu ta łysina i opadające w dół rzadkie, trochę za długie kosmyki nie robiły porażającego wrażenia.
To taki niby zwykły człowiek, pomyślał Leon, a przecież on niesamowity jest. Zabiera tą laskę do samolotu, będzie skakał. Ma tych skoków pewnie już z piedrylion.
-"Mietek, a przestrzeń aktywowałeś łajzo?"
-"Ale to Czacha ma robić, to on przecież lata" odpowiedział Mietek, bardzo intensywnie grzebiący w sporej torbie fotograficznej.
-"Wszystko na mojej głowie, jak ty łajzo chcesz być instruktorem?" Zdzisiek zagajał robiąc nadal coś ważnego, ale pozbawionego widocznych efektów, przy uprzęży platynowej blondyny. Wydawało się Leonowi, że podczas gdy jego instruktor to mówił, to Mietek coś tam brąchał pod nosem w stylu "ta, poza włosami".
Instruktor Zdzisław stanął za plecami dziewczyny wziął jej nadgarstki i zbliżył dłonie do biustu, znaczy do pionowo przebiegających taśmy po obu stronach piersi. Czule coś szeptał do ucha a gdy dzwonnik wreszcie podszedł, w zasadzie podskoczył z kamerą, Zdzisiek zdecydowanym ruchem pchnął swoje lędźwie wypychając biodra blondynki. Usta jej się nieco rozchyliły z niedowierzania, była bowiem trzymana za ramiona a bohater bohaterską pchnął ją od tyłu.
-"Dobrze, że jest kombinezon, he he" zarechotał Mietek
-"Lubię tą robotę" odpowiedział Skyzdzich poklepując obiema dłońmi pańcię po jej ramionach. Po tym sygnale sięgnął po jej nadgarstki ale pomimo pierdyliona skoków i pewnie jeszcze większej liczby treningów naziemnych dłonie mu się jakby omsknęły przesuwając się po cyckach blondyny. Natychmiast jednak Pan Instruktor się zreflektował i chwycił dziewczę za odpowiednie części ciała. Rozciągnął jej ramiona na boki, niczym Rzymianie udręczone członki Chrystusa, jednak w przeciwieństwie do nich (do tych Rzymian), nadal formował wygięcie dziewczęcia swoimi biodrami.
Co za kunszt. Jak dziwnie, jak nieprzeciętnie to wyglądało, jak z obrazka. Dwoje ludzi w kolorowych kombinezonach, jej uprząż, jego błyszczące okulary w sporadycznych włosach. Ona jak na dziobie Titanica, on za nią. Ona przechyliła nieco głowę, jak ten gołąbek, on twardo wyprężony. Pomimo niewygodnej pozycji nadal prowadził szkolenie. Mistrz, po prostu mistrz.
Ten pastelowy przykład impresjonizmu zburzył swoim wejściem jakiś młody gość z dziewczyną.
-"Hej padalce" powitał młodzieniec Skyzdzicha i Skymietka ze Skyszkoły Grzmot. Miał na sobie kurtkę typu flyers a na oczach okulary Rayban Aviator. Bezbłędnie rozpoznał je Leon ze spamu na fejsie. To były te znane okulary. Gość wyglądał, on chodził, stał i mówił, no po prostu robił wszystko tak, że bez wątpienia był pilotem.
-"Siema Czacha, jak już jesteś to weź zadzwoń o przestrzeń. Mysza, co tak późno?" Instruktor przeniósł wzrok z pana pilota na młodą dziewczynę z dwoma warkoczykami, butami na grubej podeszwie i małym, wytatuowanym na lewej piersi słoneczku. Od lewej patrząc ze strony obserwatora znajdującego się przodem do jej przodu ze wzrokiem bez wątpienia spoczywającym na tym słoneczku...
CD tutaj
Komentarze
Prześlij komentarz